Entries Written By wywiadowcy.pl
Krzysztof „Dezerter” Grabowski
PLAYBOY nr 01, 2011 rok TEKST: Rafał Księżyk fot. Andrzej Georgiew — W tym numerze mamy też wywiad z generałem Petelickim. Chciałbyś mu złożyć gratulacje za GROM? Nie mam zdania na ten temat. Słyszałem, że GROM odnosił sukcesy, nie wiem, czy odnosi nadal. Natomiast nie znam człowieka, nie wiem, co o nim myśleć. Mam kumpla, …
Magda Mołek
– Kim będziecie? Moniką Olejnik?
– Jeśli nam użyczysz tego wspaniałego obuwia na 10-centymetrowym obcasie, to niewykluczone…
– Nie wiem, czy chciałabym zobaczyć, jak wciskacie swoje wąskie stópki w moje buty. Zastanowię się nad tym. Na razie powiedzcie mi, w jakiej roli występuje tu Marcin. Rozumiem, że przyszedłeś dodać mi otuchy.
Meller: Sam nie wiem, czy jestem tu twórcą czy tworzywem. Ustalmy, że będę się po prostu uśmiechał. Pytania zadają Bartosiak i Klinke.
Witold Kaczanowski
PLAYBOY nr 9, 2010 rok TEKST: Arkadiusz Bartosiak, Łukasz Klinke, Marcin Meller fot. Kuba Dąbrowski — Podchodzę pod osiemdziesiątkę, więc mam prawo zaproponować młodszym, żebyśmy byli na „ty”. Jesteśmy zaszczyceni. Poza tym pożegnajmy się, bo na trzeźwo już się nie zobaczymy… (W tym momencie wszyscy poza największym w Warszawie abstynentem – Naczelnym PLAYBOYA – …
Andrzej Grabowski
– Jak urzędnicy podglądają prostytutki?
– Wiem, że mam taką rolę w swojej filmografii, ale naprawdę nie pamiętam, żebym coś takiego grał.
– Czy tego typu pytanie to „pieprzenie w bambus”?
– Klasyczne! Pieprzenie w bambus jest dzisiaj domeną polityki. Ale też w ogóle czasów współczesnych. Wywiady świetnie się w to wpisują. Popieprzymy więc, ile się da.
– Oby tylko czytelnicy mieli z tego przyjemność.
– Ludzie zwykle mają radość z pieprzenia… Niektórym z czasem to przechodzi, ale i tak nikt się do tego nie przyznaje.
– Przyjemność z patrzenia nie przechodzi nigdy. Czy wobec tego wesprze nas pan w staraniach o sesję Zuzi Grabowskiej?
Ryszard Kalisz
– Zna pan kogokolwiek, kto miałby na pulpicie komputera zdjęcie Ryszarda Kalisza z kotem? Jest takie do pobrania na pańskiej stronie internetowej…
– Zdziwię was. Zetknąłem się z wieloma osobami, które mają to zdjęcie nawet jako tapetę w telefonie. Ostatnio na ulicy zaczepiła mnie grupa młodych ludzi, a jedna z dziewczyn pokazała swój telefon. A tam jako żywo – Ryszard Kalisz z kotem. Nie rozumiem tej popularności (śmiech).
– My rozumiemy. Stwierdził poseł kiedyś, że jak mężczyzna się podnieci, to dobrze mu to robi na twarz. Po pańskiej twarzy widać, że…
– (Śmiech) Być może.
Agnieszka Grochowska
PLAYBOY nr 8, 2010 rok TEKST: Arkadiusz Bartosiak, Łukasz Klinke — Panowie, poproszę tylko o jeden kieliszek wina, bo mam słabą głowę. Mogłabym jakieś głupoty gadać albo zacząć puszczać wam moje nagrania z lekcji gry na pianinie… Lubimy ciekawe początki. Powiesz coś więcej? Moja bohaterka w nowym filmie Jana Jakuba Kolskiego – Wenecja gra dwa …
Michael Palin
PLAYBOY nr 8, 2010 rok TEKST: Maciej Łubieński fot. Mikołaj Długosz — W redakcji powiedzieli: „Jesteś zabawny, więc, zrób ten wywiad.” Cóż, ja nie jestem zabawny. Mamy więc problem. Ja nie opowiadam dowcipów. To właśnie moje pierwsze pytanie: Czy Monty Python jest ciężarem, kiedy wszyscy oczekują od pana opowiadania dowcipów? Monty Pythona robiliśmy dawno temu. …
Wojciech Mecwaldowski
– Złapaliście mnie w doskonałym momencie. Jestem świeżo po obejrzeniu projektu artystycznego mojej koleżanki, która zrobiła zdjęcia kilkudziesięciu wagin. Większość, które oglądałem, była natural, bez depilacji. To akurat tragedia. Słyszałem zresztą, że w Berlinie zaczyna się moda na zapuszczanie włosów pod pachami. Dramat.
– Dobry początek. Sami lepiej tego byśmy nie wymyślili.
– No jakoś musiałem zagadać, bo jestem potwornie zestresowany. Rozmowa dla PLAYBOYA! Jak zadzwoniliście, to pomyślałem: „Ja pierdolę, kurwa nie wierzę!”. Co za zaszczyt!
– Dla nas to na pewno większy zaszczyt.
– Nie sądzę. Zbieram PLAYBOYE. Nie mogę uwierzyć, że z wami gadam. To chyba sen. Jak miałem 8 lat, na werandzie znalazłem gazetę typu PLAYBOY, w której zobaczyłem pięknie zbudowaną, nagą kobietę w dżungli. Nie mogłem wyjść z podziwu. Nagle na werandę wszedł mój tato i usiadł przy mnie. Wziął bez słowa pismo, położył na swoim lewym kolanie i zaczął w ciszy ze mną oglądać.
Anna Przybylska
– Cieszymy się, że twoja sesja jest w 3D. Ale dlaczego w ubraniu? Tym bardziej, że jeszcze niedawno mówiłaś o swojej trzeciej, potencjalnej sesji w PLAYBOYU – „niewykluczona”.
– Powiedziałam tak tylko dlatego, żeby się wam nie zrobiło smutno. Poza tym bardzo cenię PLAYBOYA. Swego czasu zaczytywałam się nim w pociągach. Uważałam, że jestem cool. Wyobrażacie sobie w przedziale dziewczynkę, która czyta PLAYBOYA? Pamiętajcie, że mając 17 lat, wyglądałam na 11. Wtedy można było zobaczyć u was największe aktorki – to też robiło na mnie wrażenie.
– Skoro tak nas lubisz, to co stoi na przeszkodzie?
– Po co mi to? Nie przebiję już tamtych sesji. Ale wcale nie czuję się „za stara”.
Jerzy Pilch
– Miałem jechać na te Mistrzostwa…
– I dlaczego pan nie jedzie? Strach pana obleciał?
– Nie ma co ukrywać: za tym nie kryła się przesadna, desperacka odwaga. Nazwałbym to jednakże chłodnym racjonalizmem i rozwagą wynikającą z podeszłego wieku. Mój przyjaciel Bronek Maj kiedy się dowiedział, że swego czasu byłem jurorem w konkursie Miss Polonia, skomentował to w sposób następujący: „Jurku, przyszło. Ale przyszło późno”. Z Mistrzostwami Świata jest podobnie. Przyszły późno…
Wojciech Jagielski
– Zaczniemy z grubej rury, a co! Bardzo nas interesują tak zwane reporterki wojenne.
– Kobiet jest naprawdę bardzo dużo w tym zawodzie. Ale to wyjątkowo aseksualne towarzystwo.
– Aż tak brzydkie?
– Nie. W pracy po prostu nie zwraca się na te sprawy uwagi. Jesteśmy wyłącznie reporterami czy fotoreporterami, pozbawionymi płci, a nierzadko i osobowości. Nawet wieczorne spotkania w barze hotelowym są pozbawione flirtu. Gada się o tym, co się widziało w ciągu dnia. Rozmowy są piekielnie powierzchowne. Z drugiej strony, nie uczestniczyłem w wielu stadnych wyjazdach, więc nie mam wielkiego doświadczenia.
Maciej i Wojciech Szczęśni
– „Jest potwornie złośliwą mendą, ale dowcipną, więc wszystko uchodzi mu płazem”. Kto to powiedział i o kim?
Wojciech: (z lekkim przerażeniem w oczach): Ja? O tacie?
Maciej: Skoro przyszło ci to w ogóle do głowy, to świadczy o tym, jak szybko urosły ci rogi. To ja powiedziałem. O tobie.
Wojciech: Kiedy?
Maciej: Sześć lat temu w wywiadzie dla PLAYBOYA. „Menda” była żartobliwie, a złośliwa, bo po prostu bystra. Złośliwość jest emanacją inteligencji. Był to więc komplement pod twoim adresem.
– Czy coś zmieniło się przez ostatnie sześć lat?
Jan Tomaszewski
PLAYBOY nr 12, 2003 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Rafał Latoszek — Dlaczego piłkarze nie są zbyt wyrafinowanymi mówcami? Bo muszą szybko gadać. Podłapują sporo boiskowej gwary. Winni są też dziennikarze. Przecież wszystko zależy od ich pytań. „Co pan czuł, jak pan strzelił bramkę?” No, kurwa, co czułem? Zamknąłem oczy, pierdolnąłem! I wpadła. …
Michel Houellebecq
– W pana książkach jedzenie jest często soczewką przez którą pokazuje pan osamotnienie bohaterów (gotowe potrawy mrożone, ciągle ten sam chleb tostowy). Czy pan lubi jeść, jakie smaki pana interesują?
– Wychowałem się na wsi, być może w związku z tym, zawsze kiedy kupowałem w sklepie jakieś gotowe potrawy do odgrzania, po których było widać, że zjem je sam, czułem się zawstydzony. Jest coś dziwnego w tym, co jest bardzo widoczne miedzy innymi w sieciach supermarketu Monoprix we Francji: mężczyźni, którzy żyją samotnie, nie robią tam zakupów. Jakby się z tym chowali, jakby było im wstyd.
Jurij Andruchowycz
PLAYBOY nr 8, 2005 rok TEKST: Anna Dziewit, Agnieszka Drotkiewicz fot. Radek Polak — Osiągasz sukcesy zarówno jako pisarz jak i performer – wokalista. Co jest bardziej ekscytujące? Zaczęło się to wszystko od BuBaBu (skrót od burleska bałagan bufonada – działająca w latach 80. i 90. grupa poetycka i performerska, której założycielem, obok Saszki Irwańca …
Krzysztof Miller
PLAYBOY nr 5, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Robert Laska — Twoja droga zawodowa zaczyna się w momencie, gdy robisz zdjęcia demonstracji studenckich w latach 80. Jak wspominasz ten okres? Połączenie przyjemnego z pożytecznym. Byłem w opozycji szarą myszką, wyposażoną tylko w dobry aparat. W podziemiu nie było problemu ze zrobieniem zdjęcia, …
Hanna Smoktunowicz (Lis)
PLAYBOY nr 12, 2004 rok TEKST: Rafał Sławoń fot. Piotr Porębski — To prawda co piszą, że jesteś ładniejsza od Lisa? Można być ładniejszym od Lisa…? (śmiech). Moja powierzchowność nie jest czymś, co mnie szczególnie pochłania. Wolę, by mniej absorbowała innych. Lis jest rzeczywiście taki straszny jak go malują? Wymaga totalnego profesjonalizmu. Upiera się, że …
Urszula
PLAYBOY nr 6, 2010 rok TEKST: Arkadiusz Bartosiak, Łukasz Klinke — Dlaczego 13 lat temu się dla nas nie rozebrałaś? Słucham?! Dlaczego miałabym się wtedy rozbierać? Bo byłaś w 1997 roku na okładce grudniowego PLAYBOYA. Razem z Kayah promowałyście płytę dołączoną do numeru. A czy ktoś mi wtedy proponował sesję? Nie przypominam sobie. Jak to? …
Jędrzej Kodymowski
PLAYBOY nr 10, 2007 rok TEKST: Rafał Księżyk fot. Waciak — Jako chłopak z Gdyni, jak skomentowałbyś porzekadło: nie zna życia, kto nie służył w marynarce? Do marynarki mam zupełnie subiektywne podejście. Bo ja miałem bilet na łódź podwodną. Chcieli mnie brać na 3-miesięczne przeszkolenie w Ustce. Ukrywałem się do 24. roku życia. Kiedy pukała …
Lech Janerka
PLAYBOY nr 3, 2005 rok TEKST: Rafał Księżyk fot.Tomek Bergmann — Na Plagiatach jest country i bossa nova. To twój najbardziej wyluzowany materiał. Co się zmieniło? Być może zapędziłem się w tych swoich wyścigach muzyczno-słownych. Kiedy zaczynałem, moje oczekiwania wobec muzyki zakładały, aby była bardzo osobista i bardzo serio. I takie płyty nagrywałem. Aż pojawiły …
Paweł Borowski
PLAYBOY nr 6, 2010 rok TEKST: Arkadiusz Bartosiak, Łukasz Klinke ilustr. Paweł Borowski — W twoim filmie Zero nie ma imion. Są tylko postacie w stylu „Barczysty biznesmen” i „Niechlujny tłuścioch”. A jak byś nas określił? Może „Weteran z Seatlle” i „Silny w spokoju”? Tacy ludzie pracują dziś w PLAYBOYU. Pamiętasz moment, w którym PLAYBOYA …
Krzysztof Rutkowski
PLAYBOY nr 04, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Robert Laska — Mieliśmy problemy z porozmawianiem z panem. Kilka razy odwoływał pan spotkania w ostatniej chwili, a nawet grubo po momencie ich rozpoczęcia. Skąd bierze się ta niepunktualność i niesłowność? Kupa roboty, masa wyjazdów. Zresztą z panami to jedyny kontakt, który tak się …
Dariusz Michalczewski
PLAYBOY nr 05, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Tomek Bergmann — Jak zareagowała rodzina, gdy uciekłeś za zachodnią granicą? Nie obchodziło mnie to za bardzo. Mama się martwiła, ale miałem dwadzieścia lat, cztery lata byłem już samodzielnym człowiekiem, sam zarabiałem pieniądze. Poza tym byłem bardzo grzecznym chłopcem (śmiech). Czy aby na pewno? …
Roman Polko
PLAYBOY nr 2, 2004 rok TEKST: Arkadiusz Bartosiak fot. Rafał Latoszek — Gdzie pan przeszedł chrzest bojowy? Na Bałkanach, w Krajinie. Nie przypominam sobie dnia bez jakiejś wymiany ognia w polskiej strefie. Wielokrotnie miałem do czynienia z zabitymi, rannymi. Na mój posterunek uciekali ludzie. Przychodzili Serbowie, Bośniacy i błagali o pomoc, znalazły się też dwie …
Janusz Weiss
PLAYBOY nr 2, 2005 rok TEKST: Łukasz Klinke, Rafał Sławoń fot. Andrzej Georgiew — Przepraszam chłopaki, ale zanim zaczniemy, muszę zamówić kawę, bo senny jestem jakoś… A o której dzisiaj wstałeś? Mam budzik w komórce ustawiony na godzinę 9, ale prawda jest taka i mam to od lat wczesnej młodości: każde wstawanie to dla mnie …
John Cleese
PLAYBOY nr 10, 2008 rok TEKST: Mariusz Urbanek — Ojciec, agent ubezpieczeniowy, wybaczył panu w końcu, że po studiach prawniczych na Uniwersytecie w Cambridge zamiast zostać wziętym adwokatem, zaczął się pan wygłupiać w telewizji? Na początku było mu trudno, ale kiedy zacząłem pracować dla BBC, zaakceptował mój wybór. BBC przypominało wtedy w pewnym stopniu tajne …
Ryszard Tymon Tymański
PLAYBOY nr 11, 2004 rok TEKST: Rafał Księżyk fot. Tomek Bergmann — Na gali Fryderyków w 1998 r., gdy odbierałeś statuetkę w kategorii album alternatywny, grzmiałeś przeciw „establiszmentowej mafii”. Twoją najnowszą płytę Wesele wydał koncern BMG. Co się przez ten czas zmieniło? Mój ogląd sytuacji. Przez ostatnie trzy lata klepałem biedę. Pomyślałem, że coś tu …
Kayah
PLAYBOY nr 11, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Andrzej Georgiew — Co cię skłoniło, by wystąpić w ubiegłorocznej sesji PLAYBOYA? Finanse? Nie, to nie był powód. Był nim, nie uwierzycie, święty spokój. Cztery lata ścigano mnie w tej sprawie i nikt nie mógł zrozumieć, że jej po prostu nie chcę, bo nie …
Daniel Passent
PLAYBOY nr 5, 2010 rok TEKST: Wiktor Świetlik fot. Robert Laska — Pół wieku w jednym tytule – to musi być strasznie nudne. Ja jestem lekko po trzydziestce, a już przeżyłem kilka śmierci klinicznych i całkowitych zgonów rozmaitych gazet. Widocznie współpraca z panem grozi śmiercią lub kalectwem. Biedny „Playboy”. Jeśli chodzi o mnie, to przez …
Paweł Nastula
PLAYBOY nr 7, 2006 rok TEKST: Alex Kłoś fot. Tomek Bergmann — Jak to jest, kiedy dostaje się kopnięcie kolanem w głowę? Chodzi o ból? Nie czuje się bólu. Wszystko załatwia adrenalina. Potem owszem, ale w czasie walki nie ma na to czasu. Dlaczego szanowany powszechnie mistrz olimpijski w judo pakuje się w taką bijatykę …
Konrad Niewolski
PLAYBOY nr 2, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Tomek Bergmann — (Spotkanie z tym facetem to jazda bez trzymanki. Niby rozmawialiśmy w samym centrum Warszawy, przebywaliśmy wśród ludzi; otaczały nas normalne: zapachy, śmiechy i ruchy, ale… Pogawędka z Niewolskim jest jedną z najoczywistszych rozmów w historii polskiego Playboya. Po tej rozmowie wszystko …
Danny DeVito
PLAYBOY nr 6, 2009 rok TEKST: Mariusz Urbanek — To prawda, że miał pan być fryzjerem? Tak, ale byłem wtedy bardzo młody. Naprawdę bardzo młody. I to był salon fryzjerski mojej siostry. A poza tym mówmy sobie ty. Potrafiłbyś jeszcze dziś kogoś uczesać? Oczywiście. Ale tak, żeby nie pozwał Cię do sądu? Nadal mógłbym dobrze …
Bartosz Wierzbięta
– Kiedyś powiedziałeś, że chciałbyś być playboyem.
– A nie kowbojem? Wydaje mi się to podejrzane. Dlaczego miałbym mówić, że chciałbym być playboyem, skoro już nim się czuję (śmiech)? Ale na poważnie, to nie nadaję się na playboya, bo nie jestem do wzięcia. Z drugiej strony najfajniejsze w byciu playboyem jest to, że można się nim czuć, nie będąc. I na odwrót, być playboyem i nie zdawać sobie z tego sprawy. Playboy nieświadomy jako najczystsza forma, bo nieskażona samoobserwacją. Ideał.
– Czy ty przypadkiem na takiego nie pozujesz? Nie zgodziłeś się na sesję zdjęciową. Żaden „normalny” playboy by się tak nie zachował.
– Playboye dzielą się na młodych i starych. Ja zaczynam się zaliczać do tej drugiej kategorii, więc lepiej już się nie fotografować i nie psuć wrażenia, jakie robią moje zdjęcia, kiedy byłem w formie i czułem się fit (możemy zapewnić, że Bartosz Wierzbięta jak na swoje 33 lata jest wciąż jak najbardziej fit – przyp. aut.).
– Jak sława genialnego tłumacza przekłada się na powodzenie u kobiet?
– Odwrotnie proporcjonalnie. Nie wydaje mi się, że tłumacz to jeden z tych zawodów, które mali chłopcy wymieniają jednym tchem, kiedy opowiadają, kim chcieliby zostać, jak dorosną. Kobiety chyba też wolą umięśnionych strażaków i hydraulików od tłumaczy konsekutywnych.
Czesław Mozil
– Czujesz się gwiazdą?
– Nie, bo nie ma mnie na Pudelku. Pudelek mnie ignoruje. Pudelek mnie olewa (wybuch śmiechu). Zresztą dziwię się temu, bo moje życie jest bardzo kolorowe. A dlaczego na przykład nie zaprosił mnie jeszcze Szymon Majewski? Myślicie, że da się to załatwić? (śmiech).
– Mówisz, masz. Ale z drugiej strony ty sam od gwiazdorstwa uciekasz.
– Bo nie interesują mnie dziesiąte edycje telewizyjnych show. Chcę brać udział tylko w pierwszych. Moje ciotki cały czas pytają, kiedy będą mogły mnie zobaczyć w „Tańcu z gwiazdami”! A mnie nawet nie ma na Pudelku… Dobrze, że chociaż u was się pojawię! Wszyscy moi kumple są mega podjarani, że udzielam wam wywiadu.
– Nie dziwi nas to. Powiedz tylko, czy polski PLAYBOY był twoim pierwszym PLAYBOYEM?
Sidney Polak
PLAYBOY nr 11, 2006 rok TEKST: Arkadiusz Bartosiak, Łukasz Klinke fot. Tomek Bergmann — Czy twoim idolem był Zwierzak z Muppet Show? Na pewno dzięki Zwierzakowi zwróciłem uwagę na perkusję. Gdybym jako kajtek wiedział, że bębny Zwierzakowi podkłada Buddy Rich, jeden z najlepszych perkusistów świata, to słuchałbym go z większą uwagą. Generalnie Zwierzak to świetna …
Muniek Staszczyk
PLAYBOY nr 12, 2003 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Tomek Bergmann — (Z Muńkiem zawsze warto się spotkać. Po pierwsze – jest specyficzny. Po drugie – szczery. Po trzecie – ma zdanie na każdy temat. Po czwarte – smutno nigdy nie jest. I tym razem, w knajpce na warszawskiej Ochocie, przegadaliśmy prawie dwie …
Maciej Szczęsny
PLAYBOY nr 6, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Piotr Małecki — Dlaczego Szczęsny jest taki niepokorny? Tendencje do złośliwości, nawet za daleko posuniętej, mam po mamusi, choć oboje rodzice są dowcipni (śmiech). Doszedłem do wniosku, że złośliwość i brak pokory kosztują niewiele. Wyszło to panu na zdrowie? Niespecjalnie. Wielokrotnie przekonałem się, że …
Marek Krajewski
PLAYBOY nr 10, 2007 rok TEKST: Mariusz Urbanek fot. Szymon Szcześniak — Naprawdę lubi pan Eberhardta Mocka? Lubię. Wielu czytelników mówiło mi, że Mock jest człowiekiem, który mimo odstręczających cech charakteru daje się lubić. Z jego psychopatyczną osobowością, alkoholizmem, brutalnością, cynizmem? Od wielu czytelniczek słyszałem wręcz, że to mężczyzna, który może być interesujący. I to …
Sidney Polak
– Co czujesz, gdy słyszysz piosenkę Chłopaki nie płaczą?
– Ta piosenka to kawałek mojego życia. Przypominam sobie klimat, który był w T.Love, gdy ona powstawała. Muniek jej nie lubi. W T.Love ta piosenka ma ksywę „dupowłaz”. Ja uważam, że to trafiony hit. Tekst Muńka jest wytrychowy. Wytrych to jest taki nośny wers, który ma uniwersalność codzienną. Już sam tytuł jest wytrychem. Dobrej jakości. Znajomi mieli synka, który płakał podczas ubierania. Ojciec mu mówił: „Chłopaki nie płaczą”. Można się z tego śmiać, ale w tym się kryje wartość, którą trudno osiągnąć w piosence. Gdyby jednak T.Love opierał się tylko na takich utworach, byłby to kompletnie inny zespół.
– A mnie Chłopaki nie płaczą przypomnieli twój pierwszy własny zespół Incrowd, który 15 lat temu miał huczną i krótką karierę. Byliście pierwszym rockowym boysbandem na nowej, kapitalistycznej scenie rockowej. Wyszczekani chłopcy z megakontraktem.
– W naszych organizmach wrzały hormony. Wzajemnie się nakręcaliśmy. Ścigaliśmy się w szczeniackich wybrykach, które zahaczały o chamstwo. Tak realizowaliśmy swoje wyobrażenie o młodym zawadiackim zespole rockowym.
Robert Kubica
PLAYBOY nr 4, 2008 rok TEKST: Marcin Klimkowski — Fernando Alonso, dwukrotny mistrz świata F1, powiedział: „Kubica na pewno zostanie mistrzem świata, to kwestia czasu”. To taka forma kumpelskiego wsparcia przed rozpoczęciem sezonu? No, nie wiem, nie wiem. Chłop w końcu trochę się zna na tym sporcie (śmiech)… A na poważnie: nie można mówić „na …
Janusz Rewiński i Krzysztof Piasecki
– Dwa lata temu nie chciał pan z nami rozmawiać…
REWIŃSKI: Dalej nie chcę, ale teraz jestem z kolegą Piaseckim, a to już inna rozmowa. Nie będziemy dyskutować o indywidualnych problemach związanych z dziewczynami. Możemy pogadać o wesołości królików. Po pierwsze jestem hodowcą króliczków…
– Wszystkie pana króliki to panie?
REWIŃSKI: Nie. A wiedzą panowie, jak się bada ich płeć?
– Nie mamy pojęcia.
REWIŃSKI: Jest to skomplikowane badanie, dosyć nieprzyjemne dla króliczka.
PIASECKI: Poznajesz to po oczach?
REWIŃSKI: Nie da rady. Można je podpatrywać, kto na kogo ma ochotę. Najgorzej jak trafią się dwa samce…
PIASECKI: Mają na siebie ochotę?
REWIŃSKI: Czasami tak, ale psują się nawzajem i potem nie wiadomo, który jest czynny, a który nie. Ale o czym my rozmawiamy? Jestem rolnikiem, ale spotykamy się chyba, żeby pogadać o czymś innym.
Katarzyna Pakosińska
– Bardzo liczę na naszą rozmowę, bo wciąż czekam na rzetelny, dobry wywiad. Środowisko kabaretowe jest pod jakimś względem nietykalne; a może po prostu zbyt trudne do eksplorowania dla osób z zewnątrz. Ciężko się z nami rozmawia, bo ponoć wszyscy jesteśmy mocno hermetyczni. Krótko mówiąc, chciałabym, żeby ktoś w końcu przyparł mnie do ściany.
– Zabrzmiało bardzo erotycznie… Umówmy się, że nas uwiodłaś, a w nagrodę możesz sobie zadać pierwsze pytanie.
– Wiem, jakiego bym nie zadała: jak czuję się jako jedyna kobieta w pracy z mężczyznami. Brakuje mi już odpowiedzi, bo wszyscy dziennikarze o to pytają. Na waszym miejscu, drodzy WYWIADOWCY, zapytałabym się, czy redaktorowi naczelnemu PLAYBOYA udałoby się przekonać mnie, żebym się dla was rozebrała.
– To miło, że rozumiemy się bez słów.
Borys Szyc
PLAYBOY nr 10, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Tomek Bergmann — (Wtedy nie był rozpoznawany. Ale przewidywał, że będzie. I miał rację. Rozmowa w „Antrakcie” okraszona sporą dawką alkoholu okazała się jedną z najmocniejszych rozmów w historii polskiego Playboya. Dzisiaj Borys jest już grzeczniejszy. Starość, nie radość?) Czy Stan Borys miał dla …
Jim Jarmusch
PLAYBOY nr 2, 2010 rok TEKST: Grzegorz Brzozowicz — Trudno nie zauważyć, że palisz jakieś szczególne papierosy. To są „Natural American Spirit”, których nie można kupić w Europie. Nie posiadają chemicznych dodatków i są reklamowane jako zawierające nie-uzależniający tytoń. Jestem od nich całkowicie uzależniony i jedyny problem polega na tym, że tak jak cygara szybko …
Paweł Śpiewak
PLAYBOY nr 4, 2010 rok TEKST: Wiktor Świetlik — Dwa lata był pan posłem. Jest choćby jedna mała rzecz, za którą pan tęskni w polityce? Za niczym nie tęsknię. To nie dla mnie. Powszechnie zdiagnozowano pana udział w polityce jako straszny błąd. Pewnie słusznie. Ale doświadczenie ciekawe? Tak. Ktoś, kto jest tylko poza tym, nie …
Szymon Majewski
PLAYBOY nr 7, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Marcin Meller, Piotr Szygalski fot. Piotr Małecki — (Przede wszystkim Szymon był głodny. Piekielnie głodny. Opowiadał pochłaniając niewyobrażalne ilości zupy dyniowej i kanapek z serem i ogórkiem. A my słuchaliśmy i nie wierzyliśmy, że ten człowiek jest taki sam prywatnie i służbowo – przed kamerą. Jest sobą …
Maciej Żurawski
– Nasze koleżanki z „Cosmo” mówią o tobie „polski David Beckham”. Co ty na to?
– (Gromki śmiech). Naprawdę?! Mamy raczej mało cech wspólnych, może poza jedną – gramy w piłkę (śmiech). No, kiedyś jeszcze zmieniałem fryzury, tak jak Beckham. Bardzo zabawne, ale też i miłe. Spory komplement.
– Chciałbyś zyskać taki rozgłos?
– Nie dążę do tego. To na pewno nie jest mój cel. Poza tym ze swoim charakterem nie nadaję się na supergwiazdę. Jestem nieśmiały.
– I to was różni…
– Nie tylko to. Uważam, że jest sporo piłkarzy znacznie lepszych od niego…
Peter Wiwczarek
– Dlaczego niedźwiedzie polarne nie polują na pingwiny?
– (Śmiech) A nie polują? Pewnie z lenistwa, bo łatwiej złapać fokę. Jeszcze nie byłem na biegunie, więc nie miałem okazji pogadać z niedźwiedziami. Jedyne misie, jakie spotykam, to te, które pozują na starówkach. Trochę zioną alkoholem (śmiech).
– Chcieliśmy cię trochę sprawdzić z biologii…
– Rzuciłem studia po czwartym roku. Musiałem podjąć decyzję, co robić w życiu. Zdecydowałem się na ryzykowny krok – wszedłem w muzykę. Black Sabbath tak mnie zainfekował, że nie mogłem się oprzeć. Nie wiedziałem wtedy, że będę grał zawodowo, bo niewiele zespołów zawodowo gra death metal. Próbowałem zaocznie kontynuować studia, ale nie miałem na to sił ani czasu. Zaczęliśmy grać sporo koncertów.
Grzegorz Markowski
PLAYBOY nr 8, 2003 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Rafał Latoszek — To rozmowa, do której mamy podejście mocno emocjonalne. Po pierwsze, to nasz pierwszy wywiad na łamach PLAYBOYA. Po drugie, to jedna z najszczerszych i najostrzejszych rozmów w historii pisma. Po trzecie, o czym zawsze mówimy wszem i wobec, każde spotkanie z …
Grzegorz Rosiński
PLAYBOY nr 1, 2008 rok TEKST: Alex Kłoś fot. Paweł Fabjański — Grzegorz, ponoć z okien twojego domu widać foto-tapetę? Kiedyś dowiedziałem się od Marcina Wrony, który był u mnie z radiem RMF FM, że to Pradolina Rodanu. Bardzo pięknie to brzmi, nie wiedziałem nawet gdzie mieszkam. Mam z okna widok na taki pejzaż, że …
Porankowicze RMF-u
– Lubicie markowe garnitury?
MARCIN ZIOBRO: Nie bardzo wiemy, co to jest.
TOMASZ OLBRATOWSKI: Ja wiem! Bo moja żona robi w branży. Markowe garnitury to tylko nazwa. Kiedyś oglądaliśmy garnitur Bossa, żona dotknęła, palcami pomacała i mówi: „Materiał z Bielska. Szyty w Bielsku”. Garnitury polskich firm są trzy razy lepsze i trzy razy tańsze.
PRZEMYSŁAW SKOWRON: Nie mam żadnego podejścia do garniturów. Ja i garnitury to jeszcze nienapisany rozdział.
WITOLD LAZAR: A ja i owszem, lubię. Rzadko chodzę, ale jak czasem zakładam, to w pracy od razu pytają: „Co się stało?”
Bartosz Kizierowski
– Podrywałeś kiedyś „na ratownika”?
– Na basenie nie mam czasu na szpan. Ale to świetny pomysł (śmiech).
– „Alkohol, dziewczyny, tańce” – czyje to słowa i gdzie tak było?
– Na pewno nie moje.
– Niestety, twoje. Uniwersytet w Berkeley, byłeś najwyższy na uczelni i wszystkie laski na ciebie leciały. To też twoje słowa…
– Aaaa, życie studenckie. W Berkeley studiuje dużo Azjatów, więc czułem się naprawdę potężnie (śmiech). Ale i tak zabawy było znacznie mniej niż mogło być. Codziennie dwa treningi po dwie godziny, do tego wykłady. Profesorowie nie wiedzieli, że pływam.
Zygmunt Staszczyk i Jan Benedek
– Janek, słyszeliśmy, że wyjątkowo lubisz akcje w stylu „wejście smoka”. W T.Love chyba nie zawsze układało się między wami idealnie.
Benedek: Zdarzało się, nie byliśmy ministrantami.
Staszczyk: Do sparingów między nami nie dochodziło. To inni członkowie zespołu mają w swoich biografiach takie wyskoki. Pewnego razu w Katowicach wszyscy byli pijani w trzy dupy i nagle młody ambitny Polak (Sidney – przyp. aut.) rzucił się na Janka. Rozdzielałem jak potrafiłem, ale nie dałem rady…
Benedek: Zaczęło się od tego, że odepchnąłem Sidneya nogą. I tylko to. A on dostał ataku szału. Podbił mi oko, z tego co pamiętam. Podobną akcję Sidney miał niedawno z Mikołajem Lizutem (szefem Radia Roxy – przyp. aut.)…
Ebi Smolarek
– Kto będzie mistrzem świata?
– Na pewno wy (śmiech). Trudne pytanie. Prywatnie będę kibicował Holendrom, chociaż nie podejrzewam, żeby zaszli daleko. Moimi faworytami są Brazylia i Niemcy. Ciężko ocenić, jakie szanse ma Polska. Moim zdaniem, całkiem realnie powinniśmy myśleć o pierwszym miejscu w grupie. Tylko nie możemy się bać gospodarzy! A w ogóle to najważniejszy jest pierwszy mecz. Nawet ważniejszy od ostatniego. W nim zadecyduje się nasza przyszłość na mistrzostwach.
– Jaką reprezentację wybrałbyś, gdyby twój ojciec nie grał nigdy w barwach Polski?
– Myślę, że w takim przypadku reprezentowałbym Holendrów. Moja gra w reprezentacji jest hołdem dla ojca. Nigdy tego nie ukrywałem. Miałem oferty gry w młodzieżówce holenderskiej, ale ze względu na tatę nie miałem wyjścia. Gram dla wszystkich Polaków.
Jacek Borusiński
– Chciałbyś zobaczyć na naszej rozkładówce Hatarahę Sinwahi Oshmandu Kharę?
– Nie wiem, kto to jest.
– Według Mumio najpiękniejsza aktorka na świecie!
– A to oczywiście, ja usłyszałem nie Oshmandu, tylko Oshmundu i stąd to nieporozumienie.
– A tak na serio?
– Hmm… Spodziewałem się, że będziecie pytać o moje damskie typy, gusty, ale że od razu tak konkretnie, na rozkładówkę. Więc powiem o miłości lat dziecięcych. Chciałbym zobaczyć Isabelle Adjani. Nie wiem, jak dzisiaj wyglądałaby na rozkładówce. Ale przypuszczam, że nie najgorzej. Jako chłopiec miałem jej czarno-białe zdjęcie w półzbliżeniu wycięte z gazety. Ależ ono działało na wyobraźnię!
Sokół i Pono
– Kogo chcielibyście rozebrać dla PLAYBOYA?
Sokół: Nie mam marzeń o gołych laskach na rozkładówkach. Marzę o zupełnie innych rzeczach. Nie jesteśmy erotomanami-gawędziarzami.
Pono: Zgadzam się z przedmówcą.
– Mamy wrażenie, że większość dziewczyn z waszych teledysków doskonale sprawdziłaby się w rolach playmates. Tylko pozazdrościć koleżanek.
Sokół: To nie są nasze koleżanki, sąsiadki czy kuzynki. Wszystko odbywa się bardziej profesjonalnie.
Pono: Dziewczyny są dobierane przez producentów klipów. Często ich nie znamy.
Sokół: Myślę, że część modelek, która pojawiała się u nas, wcześniej pojawiała się u was (śmiech). Na przykład Dorota Wysoczyńska (PLAYMATE 2002 roku – przyp. red.)
Pono: Trzeba wiedzieć, z kim się pracuje.
Michał Żebrowski
– Dlaczego dziennikarze traktują cię jak pomnik?
– Nie mam takiego wrażenia.
– A my, po lekturze wywiadów z tobą, mamy. Podpytaliśmy o ciebie kilku twoich znajomych. Mówią, że prywatnie jesteś wesołym kumplem, ale jak w pobliżu pojawia się kamera albo ktoś z prasy, momentalnie się zmieniasz.
– Pewnie, że tak. Dlatego potem niektórzy odbierają mnie jako zarozumiałego buca, który uważa siebie za lepszego od innych. Ten mój poważny wizerunek na tyle się przyjął, że niektórzy zaczęli mi nawet doradzać, żebym się częściej uśmiechał.
– Tak jak prezydentowi.
– No właśnie (śmiech). Mam na siłę przekonywać ludzi, że lubię się śmiać? Nonsens. Dziennikarze trochę się mnie boją, bo jestem trudnym rozmówcą. Ale wiecie, jak to jest. Nawet w dobrych, uznanych redakcjach zdarzają się mało lotni dziennikarze, którzy w rozmowie silą się na głębię. A często zdarzają się fascynujące rozmowy o sprawach zdawałoby się prozaicznych. I kiedy z takiej z pozoru błahej rozmowy wyłoni się jakaś głębsza myśl, to wtedy jest powód do satysfakcji. Lubicie film Dym?
– Bardzo.
– Ja też. Właśnie o taki rodzaj głębi mi chodzi.
Kazimierz Kutz
– Gdy zadzwoniliśmy do pana, żeby umówić się na rozmowę, zdziwił się pan: „O Boże, ale co ja mam wspólnego z pierdoleniem?” Dlaczego?
– Bo ja jestem już kategorią minioną. Jak długo można się męczyć? Nie ma mnie już na korcie centralnym.
– Jest pan posłem. Ma pan niesamowitą energię. Kobiety się panu nie znudziły.
– Ale o czym ja wam będę opowiadał, jak jeszcze nawet nie widziałem nowych posłanek? Piękne kobiety to rzadkość w polityce. Zwykle są to już w pełni ukształtowane panie w pewnym wieku lub po prostu stare działaczki. Zdarzają się też ciotki rewolucji, ale one z seksem się nie kojarzą. Choć i w parlamencie zdarzają się wyjątki.
– Zamieniamy się w słuch.
Marcin Dorociński
– Kiedyś powiedziałeś, że jest pewna rzecz, której nie zrobisz na pewno, by dostać rolę.
– Nic się nie zmieniło. Nie uciąłbym sobie ręki i nie zrobił loda, a propozycję zrobienia tego ostatniego miałem. Jeżeli sugerujecie coś a propos duetu Saramonowicz/Konecki – oczywiście jesteście w błędzie. Propozycja występu w Idealnym facecie dla mojej dziewczyny była tylko i wyłącznie zawodowa (śmiech).
– A czy film jest zawodowy?
– Nie wiem, jeszcze nie widziałem. Jestem ciekaw, jak chłopaki go zmontowali. Na planie dostałem sporo przypadkowych ciosów w głowę i w inne części ciała, więc mam nadzieję, iż mój trud nie poszedł na marne. Scenariusz wydawał mi się obiecujący.
– Nam też się tak wydaje. Skoro Tomasz Kot gra aktora porno…
– Jemu akurat moja postać się nie przygląda.
Agnieszka Rylik
– Lubisz oglądać siebie na golasa w Internecie?
– Raz na jakiś czas sprawdzam, co o mnie napiszą i jakie zdjęcia się pojawią. Ale nagiej na pewno mnie nie ma!
– Gwarantujemy ci, że jesteś. Na płatnych stronach z gołymi gwiazdami. Twarz jest twoja, a ciało może należeć do jakiejś gwiazdki porno…
– Ale przynajmniej fajnej? (Śmiech).
– Niczego sobie.
– To zawsze coś. Miałam kiedyś seksje dla „Sukcesu” i „Maxima”…
– Lubimy takie przejęzyczenia!
– (Śmiech)…, w których pokazałam trochę ciała, ale i tak byłam w bieliźnie. Wiecie co? Chyba zapłacę i wejdę na te strony, żeby siebie zobaczyć. Ciekawe, jak mnie w tym photoshopie obrobili. Może mam ciało Carmen Electry, a może dołożyli mi jakieś żyły na bicepsie.
Artur Żmijewski
– Zaprosiłbyś Dodę na kolację?
– Żonę bym chętniej zaprosił.
– Z naszych badań wynika, że większość polskich mężczyzn zaprosiłaby na kolację właśnie Dodę.
– Chyba się nie łapię w tych rejonach. Nie lubię prowokacji i skandali, tak jak Doda.
– Za to ty jesteś facetem, który zwyciężył w badaniach na najbardziej pożądanego męskiego partnera na kolacji. Oczywiście w badaniach brały udział tylko kobiety.
– Cieszy mnie niezmiernie druga część waszej wypowiedzi. A czy w tej badanej grupie jest też Doda? Wtedy mi nie do śmiechu (śmiech).
Michał Żewłakow
– Gratulujemy pierwszej bramki w Olympiakosie. Wczoraj popsułeś nam plany, bo mieliśmy spytać, kiedy ją w końcu strzelisz.
– Chyba muszę was częściej zapraszać. Przynosicie mi szczęście. A swoją drogą to dobrze, że dziś tylko rozmawiamy i nie robicie zdjęć. Wczoraj wróciłem do domu z wyjazdowego meczu o 2.30 rano. Żona czekała z szampanem. Trochę się zasiedzieliśmy. Więc nie wyglądam chyba najlepiej (śmiech).
– Polscy piłkarze, którzy zasiedzieli się w Grecji chyba nie mają prawa narzekać.
– A Grecy nie mogą narzekać na polski zaciąg. Radzimy sobie całkiem nieźle i jesteśmy szanowani. Maciek Żurawski, Rafał Grzelak, Arek Malarz, Mirek Sznaucner, ja i inni robimy, co możemy. Tu jest dla kogo grać.
– Fakt. Pięknych dziewczyn nie brakuje.
– (Śmiech). W tej knajpie pracują faceci, którzy zajmują się rozmieszczaniem gości (siedzimy przy modnym deptaku, modnej podateńskiej miejscowości Glyfada). To tak zwana lansiarnia. Na zewnątrz siedzą fajne dziewczyny i znane osoby.
Bohdan Łazuka
– Pytanie na czasie: był pan inwigilowany?
– Wolę się nie zastanawiać. W tamtych czasach my, czyli artyści i sportowcy, byliśmy wyróżniani. Władza pokazywała, że nas lubi. Snobowała się na ludzi sukcesu. Można powiedzieć, że dzięki temu przetańczyliśmy cały PRL. Nie wiem, czy wykorzystywaliśmy to w niecny sposób. Pewnie niektórzy tak powiedzą. Pamiętam, że w ZSRR za występ dostawałem 150 rubli, czyli 10 rubli mniej niż pensja generała Armii Czerwonej. Jak się miałem z tym czuć?
– Jak generał.
– (Śmiech) No właśnie. Powiem panom więcej. Wtedy Ruscy mieli ustalane odgórnie kursy walut i był przelicznik: 3 ruble = 1 dolar.
– A czy ktoś chciał pana namówić na współpracę?
– Pamiętam, jak kiedyś z Danielem Olbrychskim wyszliśmy późną porą ze SPATiF-u i zatrzymał nas patrol. Zgarnęli nas na dołek na Wilczej. Chyba można już mówić o takich rzeczach… Pracował tam taki klawisz. Okazało się, że to bardzo przyzwoity milicjant. Zaszedł do nas i powiedział: „Panowie, jutro rano przyjdą i będą was namawiać na współpracę”. Takie ostrzeżenie miało wielkie znaczenie. Wzmocniło nas. Nazajutrz zgodnie odmówiliśmy. Potrzymali nas jeszcze jakiś czas i puścili. Od tamtej pory nikt mi takich propozycji nie składał.
Mateusz Borek i Roman Kołtoń
– Komentujecie coś dzisiaj?
Roman Kołtoń: Mati, cieszę się, że mogę z tobą komentować ten mecz (wybuch śmiechu). Sorry, chłopaki, ale właśnie przypomniała mi się kwestia, którą nagrywaliśmy do gry komputerowej Pro Evolution Soccer 6 (głosy Borka i Kołtonia są odpowiedzią na głos Szpakowskiego w grze EA Sports – przyp. aut.). Ale tak na serio, Mati, jak spędzamy dzień, w którym komentujemy ważny mecz? Po pierwsze czytamy gazety, po drugie redaktor Borek wymienia składy od prawego do lewego, kto usiądzie na ławie, kto na trybunach…
Mateusz Borek: Zapomniałeś o tym, że najpierw jest dobry obiad.
Kołtoń: Dobry obiad – podstawa. Włoska kuchnia.
Borek: Ja się jeszcze lubię wcześniej wyspać.
– Pytanie z kim?
Borek: Eee… tam. Lubię po obiadku dwie godziny kimnąć. Sam.
Beata Tyszkiewicz vs. Doda
– Czy mężczyzna, który nie całuje damy w dłoń na powitanie, popełnia niewybaczalne faux pas?
– Wasze pokolenie jest w tym i tak cieniutkie. Jedni się boją, drudzy tak całują, że robią się od tego siniaki. Nie wiem, co lepsze. W ogóle polska szarmanckość wygląda tak, że mąż jest w stanie przydeptać żonę, dzieci i psa w korytarzu, oby tylko pomóc zdjąć płaszcz sąsiadce. Ona wtedy jest zachwycona: „Och, ależ ma pani fantastycznego męża”. To się nazywa – szarmancja na wynos.
– Jak ma się czuć mężczyzna, do którego kobieta mówi publicznie per „Bąbelku”?
– Słodko. Nawet mama nie mówi tak do Kuby Wojewódzkiego, a mi to przyszło naturalnie. „Bąbelek” pasuje do niego znakomicie. Pamiętam, że pierwszy raz tego sformułowania użyłam wobec Malajkata. Ale to prehistoria, dzisiaj Wojtek jest już „Bąblem” (śmiech).
Panie i kopanie
Agnieszka: Futbol to chyba jedyny sport, gdzie kibiców trzyma się za kratami, co?
Maryla: Piłka wywołuje agresję. Ja to rozumiem. Jak oglądam mecz, to lepiej do mnie nie podchodzić. Czasami może tylko przejść obok mój mąż i moja mama, która zresztą powiedziała mi, że jest jej głupio, że ma taką córkę.
– Jest załamana pani postawą?
Maryla: Szczególnie tym, że mówię do siebie. Zwykle mi tłumaczy: „Przecież oni cię nie słyszą”. Poza tym tak się zachowują doły społeczne. Więc jestem dół. A mąż zamyka okna, żeby się nie musiał za mnie wstydzić przed sąsiadami.
– Mąż nie ogląda?
Maryla: Czasami, jak go zmuszę, żeby spojrzał na replay. Ogląda pasjami tenisa.
Klaudia: Dla mnie oglądanie meczu to relaks.
Maryla: Może Liga Mistrzów jest relaksem, ale mecze reprezentacji to nie relaks. Uuu…, to straszna mordęga.
Wojciech Pszoniak
– Czy Polki różnią się od Francuzek?
– A czy w ogóle można dzisiaj jasno zdefiniować „Francuzkę”? Przecież urodzone we Francji dziewczyny pochodzenia arabskiego są także Francuzkami. A nikogo chyba nie trzeba przekonywać, jak bardzo różnią się od innych Francuzek. Pamiętajmy poza tym o różnicach kulturowych między Polską i Francją. Na przykład u nas religia odgrywa o wiele większą rolę w życiu społecznym niż we Francji. Nie ma co ukrywać – to się przekłada także na relacje damsko-męskie i na zachowania seksualne. Z drugiej jednak strony Polki, tak jak Rosjanki, potrafią być szalone. Tego z kolei o Francuzkach raczej powiedzieć się nie da… Zresztą o kim my mówimy? Wolałbym mówić o paryżankach, a nie Francuzkach.
Wojciech Mann i Krzysztof Materna
PLAYBOY nr 12, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Andrzej Świetlik — (Spotkaliśmy się w siedzibie ich firmy na warszawskim Żoliborzu. Piękna okolica sprzyjała dowcipnej pogawędce. Dwóch na dwóch. Tak miało być. Jednak szczerze mówiąc, czasami zastanawialiśmy się, czy my w ogóle jesteśmy potrzebni. I wpadliśmy na świetny pomysł: panowie MM powinni przeprowadzać …
Mateusz Kusznierewicz
– Stuknęła ci trzydziestka. Po pierwsze, wszystkiego najlepszego. Po drugie, powiedz, czy czujesz się stary i wypalony.
– W żadnym wypadku. Ja się czuję cały czas bardzo młodo. Fizycznie czuję się świetnie. Lepiej niż kiedy miałem 17 czy 25 lat. Czuję, że mam więcej możliwości. Ostatnie osiem lat minęło bardzo szybko. Od Olimpiady do Olimpiady. A czy mi życie szybko mija? Nie, bo czerpię z niego pełnymi garściami. Czas nie przelatuje mi przez palce.
– Czy w związku z upływającym czasem jesteś na jakiejś specjalnej diecie?
– Nie. Jem trzy duże posiłki dziennie. Ale za to już nic po godzinie 18. To znakomicie wpływa na mój metabolizm. Bo poczułem już, że organizm nie działa tak samo świetnie, jak w młodości.
Marek Raczkowski
– Nie wiadomo, czy coś wam się nagra, bo mogę mieć przy sobie zagłuszacz.
– Nie wiedzieliśmy, że jesteś sprytniejszy od premiera (Oleksego – przyp. aut.).
– Myślę, że pan Józef przed rozmową z Aleksandrem (Gudzowatym – przyp. aut.) mógł zażyć jakiś narkotyk. Zastanawiałem się nad tym, co mówił i doszedłem do wniosku, że mógł wziąć kokainę (Józef Oleksy w rozmowie z Aleksandrem Gudzowatym mówił o Aleksandrze Kwaśniewskim „mały krętacz”, a o Leszku Millerze „dupek”. Potwierdził też słowa Gudzowatego, że to „żule”, a wszystkich polityków określił jako „barachło” – przyp. aut.). Kokaina doprowadza do głębokiego przekonania o swoich racjach. Wiadomo, każdy kiedyś próbował.
– Podejrzewasz polityków o „takie rzeczy”?
– Nie tylko o takie. Ale bardzo często zmieniam zdanie. I to na zasadnicze kwestie. Uważam tę cechę za niewątpliwą zaletę.
Andrzej Seweryn
– O czym będziemy rozmawiali?
– O życiu.
– Już się bałem, że o dupach. A to byłoby nieoryginalne. Pamiętajcie o tym, proszę. Od razu też zastrzegam, że moje słowa będą moją prawdą na dzisiaj. Tu i teraz. Jutro będę formułował myśli w inny sposób. Tak czy inaczej nie chciałbym, aby nasza rozmowa była średnia. Czy może być inna od reszty wywiadów?
– Postaramy się. Gdzie pan zobaczył pierwszego PLAYBOYA?
– To był oryginalny, amerykański PLAYBOY. Widziałem go w latach 60. w Polsce.
Lao Che
PLAYBOY nr 3, 2009 rok TEKST: Rafał Księżyk fot. Kasia Krawczyk — Po sukcesie Gospel zapowiedzieliście, że nadchodzi moment, kiedy wreszcie uda się wam żyć z grania. Udało się? Spięty: Od września utrzymujemy się z grania. Przestaliśmy być trochę kuriozalnym bandem, który wydał trzy płyty, a muzycy ciągle jeszcze pracują i grają weekendowo. I to …
Rafał Stec
– Wybrałbyś seks z naszą najlepszą playmate czy finał Mistrzostw Europy?
– A kto gra?
– Czy to ma znaczenie?
– No pewnie! Podstawowe. Z jednej strony dajecie playmate, z drugiej – kota w worku. Jak tu się zdecydować? To tak jakbyście powiedzieli: finał Włochy-Hiszpania albo dziewczyna w worku, która nie wiadomo jak wygląda.
– No dobra. Dziewczyna mało, że bez worka, to w ogóle bez niczego, a finał Włochy -Hiszpania.
– W jakich składach? Dajcie pierwsze jedenastki.
– W bramce Buffon, w obronie Maldini…
– I tu was mam. Maldini już dawno nie gra w kadrze. Od razu bym wiedział, że to oszustwo. Strasznie kręcicie. Tej dziewczyny też pewnie w ogóle nie ma. Cała wasza gra jest podłą mistyfikacją.
Krzysztof Pieczyński
– Kiedyś powiedział pan, że nie kręcą pana aktorki. Czy coś się zmieniło?
– Ostatnio mnie zakręciło. Pracowałem z przepiękną aktorką – Katy. Może to banalne, ale powiedziałem innym aktorom, jaka jest piękna. Jak to usłyszeli, to huzia na mnie! Stwierdzili, że takimi słowami ją pomniejszam. Nie wiedziałem, że aktorzy z Europy Zachodniej są tak poprawni politycznie i że piękno może pomniejszać.
– Może nie wiedzieli, że potrafi pan być szczery.
– Co innego być szczerym, a co innego narzucać się ze szczerością, czyli mówić, co ślina na język przyniesie. Wolę być szczery w takim sensie, w jakim Clint Eastwood robi swoje filmy, na poziomie człowieczeństwa, na którym niczego nie udaje. Dlatego w swoich filmach tak bardzo zbliża się do tego, co decyduje o jakości ludzkiego życia. A światłem, które do takich efektów prowadzi, jest szczerość.
– Czy PLAYBOY ma jakiś wpływ na jakość życia?
– Na pewno. PLAYBOY kojarzy mi się przede wszystkim z wolnością wyboru.
Sebastian Karpiel Bułecka
– Jak trzymają się zaprojektowane przez ciebie dachy?
– Nie wiem, bo nic, co zaprojektowałem, nie zostało wybudowane. Oprócz wioski windsurfingowej, która jest sezonowa i działa tylko latem. Na zimę jest składana.
– A jak wyglądałby dach twojego AquaParku?
– To praca dyplomowa. Budynek miał stanąć na Butorowym Wierchu, więc brałem pod uwagę duże ilości śniegu i silny wiatr. Konstrukcja dachu jest oparta na drewnie klejonym, które przenosi duże obciążenia. Dach był w formie trzech liści powywijanych do góry. Śnieg spływałby z nich idealnie. Bez obaw.
– Zobaczymy kiedyś ten twój projekt w realu?
– Istnieje taka możliwość, ale musiałby się znaleźć ktoś z dużymi pieniędzmi.
Rafał Królikowski
– Przed tą rozmową zastanawialiśmy się, czy znamy jakiegoś aktora, który potrafiłby śmiać się tak neurotycznie jak ty…
– Teraz to ja mogę się tym chwalić, ale w szkole teatralnej miałem ze śmiechem duże problemy. Właściwie wcześniej w ogóle się nie śmiałem.
– Aż do studiów?
– Zawsze wolałem obserwować z boku i śmiać się w duchu (śmiech). Otworzyłem się dopiero po lekcjach impostacji i dzięki usilnym prośbom profesorów. Potem już na zawołanie – wybuchałem śmiechem. Pamiętam do dziś, jak Ryszarda Hanin podczas prób do Białych nocy Dostojewskiego prosiła mnie: „Rafałku, jeszcze radośniej się zaśmiej, no jeszcze”. Dzięki niej zagrałem piękne sceny z Dorotą Landowską.
– Twój śmiech pojawił się też w Pół serio.
– Tomek Konecki zażądał śmiechu podczas kwestii „jeb i po ptaszydle”.
Robert Makłowicz
PLAYBOY nr 04, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Tomek Bergmann — (Spotkanie z panem Robertem to czysta przyjemność. Rozmawia się z nim doskonale, żeby nie powiedzieć smacznie. Paradoksalnie nic nie zjedliśmy. On palił i popijał kawę, my słuchaliśmy i raczyliśmy się grzanym piwem. Ot, taka typowa krakowska pogawędka) Różne rzeczy czytaliśmy o …
Andrzej Mleczko
PLAYBOY nr 1, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Tomek Bergmann — (Zimowe popołudnie w Krakowie w galerii Andrzeja Mleczki. Pijemy gorącą herbatę, wokół krzątają się miłe pracowniczki pana Andrzeja, a na zewnątrz wielbiciele twórczości przyklejają do witryny swoje nosy. Autoryzacja wywiadu nie należała do łatwych, w przeciwieństwie do rozmowy, która nas odprężyła …
Maciej Malicki
– Wpadliśmy na trzy sposoby rozpoczęcia tego wywiadu, ale nie możemy się zdecydować. Może nam pan pomoże?
– Trzy zestawy pytań. To mi się nawet podoba. Jaki mam wybór?
– Warianty są następujące: chłopacko-sztubacki, sentymentalno-refleksyjny i literacko-dialogowy.
– Ten ostatni podoba mi się najmniej, ze względu na literackość. Może niech będzie pierwszy.
– “Odkąd pamiętam piłem wino”. No to przynieśliśmy flaszkę…
– O, świetnie! Otwieramy!
– Niestety, wina tunezyjskiego nie udało nam się znaleźć.
Krzysztof Oliwa
– Czy to boli, jak się trafi pięścią w kask zamiast w gębę?
– O yeah, na pewno. Zobaczcie (pokazuje mały palec)…
– Nie możesz go wyprostować?
– Nie mogę. Miałem bójkę przeciwko Darren Langdon. Ja mu już raz wpieprzyłem w Calgary. Powiedzieli, że rozciąłem mu czoło z kija i zawiesili mnie na 2 czy 3 mecze. Ale to było normalnie – z pięści. Potem graliśmy w Montrealu i straciłem 20 tysięcy dolarów przez niego…
– Czekaj, czekaj…dokładnie straciłeś 18.292 dolary.
– (Śmiech) Zrobiliście dobry research. Anyway, ja się z nim znowu napierdalałem – przepraszam za język – no i wtedy to się stało. Mogłem albo iść na operację, albo dalej grać w play offie. Wolałem grać.
Rafał Bryndal
– Co masz w sobie z Playboya?
– Uwielbiam towarzystwo kobiet. Za to nie lubię imprez męskich w stylu – chodźmy razem na piwo. Nie mam wtedy funu. Siedzę i się nudzę. Jak jest chociaż jedna kobieta w towarzystwie, to faceci od razu się sprężają, chcą zabłysnąć, coś się dzieje. Z facetami można tylko iść na mecz.
– W tej knajpie zawsze spotykamy cię w towarzystwie samych facetów.
– Ale głównie rozmawiamy o kobietach! (śmiech). A jakie tu są kelnerki!
– I nie tylko. Brukowce dorwały cię, jak obłapiałeś tutaj koleżankę Cielecką.
– Dobrze powiedzieliście – koleżankę. Wszyscy kumple mi zazdrościli. Dobrze mi zrobiła ta publikacja. „Cielecka w łapach Brzydala” – jak to wspaniale, perwersyjnie brzmi (śmiech).
Krzysztof Krawczyk
Po tym wywiadzie wiemy na pewno, że Krzysztof Krawczyk to król życia, a jego małżonka to królowa wśród gospodyń. Krawczykowie podjęli nas domowym obiadem, że palce lizać, a na do widzenia wcisnęli po słoiku specjalnych „gazujących” ogórków. Dajemy głowę, że nikt, absolutnie nikt, nie robi lepszych.
Michał Ogórek
– Ile razy miał pan propozycję zagrania w reklamie ogórków?
– Raz, ale nie skorzystałem, bo była mało atrakcyjna (śmiech).
– Słabo pana wycenili?
– Zgłosił się pewien producent spod Łodzi, ale oferta była raczej mglista. Nie doszliśmy do omawiania warunków finansowych. Za to wtedy pomyślałem sobie, że warto by opatentować moje nazwisko i pobierać procent od każdego sprzedawanego w Polsce słoika konserwowych albo korniszonów. To mógłby być naprawdę złoty interes (śmiech).
– Czy sezon ogórkowy to dla pana czas wyjątkowej koniunktury?
– O, tak. Uwielbiam sezon ogórkowy, siłą rzeczy jestem wtedy bardzo popularny. Kiedyś w radiowej Trójce szukaliśmy polskich Ogórków i okazało się, że jest bardzo dużo ludzi o tym nazwisku. Kilkanaście tysięcy. Słuchacze twierdzili, że dzięki audycji lepiej się poczuli, bo do tej pory, delikatnie mówiąc, nie byli dumni ze swojego nazwiska. Więc mam też zasługi w lansowaniu Ogórków (śmiech).
Tomasz Karolak
– Nie rozumiem, dlaczego kogokolwiek miałoby interesować moje zdanie na jakiś temat. Nie jestem Pilchem i nie mam za wiele do powiedzenia. Słyszałem plotki, że niektórzy spotykają się ze mną, bo dzięki temu lepiej sprzedają się ich pisma.
– PLAYBOY i tak sprzedaje się bardzo dobrze. A my zawsze staramy się dostarczać czytelnikom rozrywkę najwyższej próby…
– Czyli to ma być rozmowa rozrywkowa?
– Jak najbardziej.
– OK. W takim razie wyjaśniliśmy sobie już wszystko.
– Nie wszystko. Musisz jeszcze zgadnąć, dlaczego cię nienawidzimy.
– Nie mam bladego pojęcia.
Jan Borysewicz i Janusz Panasewicz
– Widzieliście swoje teczki?
Borysewicz: Nie interesuję się tym.
Panasewicz: Ale wiesz Janek, ty możesz mieć teczkę (śmiech). Musisz mieć!
Borysewicz: To akurat wiem.
Panasewicz: Posłuchajcie, bo to zacna historia. Po powrocie z jakichś występów w Sojuzie pojechałem do siebie do domu do Olecka, żeby zdać paszport w komendzie milicji. Naprzeciwko był Urząd Bezpieczeństwa. Nagle z tamtej strony wołają: „Siemasz, słuchaj co ten Borysewicz wyrabiał? Bo dostaliśmy informację, że do czerwonej marynarki przypiął sobie 50 orderów z Leninem, od wielkiego do malutkiego…”
Robert Gawliński
– Kiedy ostatnio spacerowałeś po poręczy mostu Poniatowskiego?
– Oj, to dawne lata. Młodość. W baszcie po lewej stronie rzeki była dyskoteka. Nie pamiętam, jak się nazywała. Mieliśmy tam fajne, obłaskawione już dziewczyny, więc nie było sensu zmieniać mety. I wiadomo – Travolta, te sprawy. W głowie szumiało, czyli stan jak w sam raz, żeby do domu po drugiej stronie rzeki wracać nie chodnikiem, tylko po poręczy na moście. Dla mojego kolegi zabawy te skończyły się fatalnie. Spadł.
– Przeżył?
– Niestety nie. Upadł na kostkę brukową pod mostem. Jarek był strasznie fajnym chłopakiem. Bardzo się przyjaźniliśmy. Jego ojciec był dyrektorem domu dziecka o zaostrzonym rygorze, a z synem nie mógł sobie kompletnie poradzić. Pamiętam, jak kradliśmy jego tacie bony towarowe. Właziliśmy po balkonach – dość wysoko, myk do środka, kumpel wiedział, gdzie stary trzyma kasę, więc akcja szła szybko (śmiech). Potem wymienialiśmy bony, szliśmy na bazar Różyckiego i kupowaliśmy odlotowe rzeczy – cygara na przykład (śmiech). Później z dziewczynami taksóweczką do Hortexu. Zamawialiśmy poczwórne porcje ambrozji, a do tego wermucik.
– Dziewczynom musiało to imponować.
– Różnie z tym bywało. Na mnie zawsze leciały dobre uczennice. Uczesane, ciepłe, puszyste, pachnące. Byłem popularny wśród dziewcząt ze szkoły (śmiech).
Stanisław Soyka
PLAYBOY nr 2, 2010 rok TEKST: Rafał Księżyk fot. Andrzej Świetlik — Czy zwrócił pan uwagę, co pana łączy z Carlą Bruni? Nie. Zaskakujące skojarzenie. Oboje wywołaliście skandal porównując miłość do kokainy. W jej przypadku interweniowało MSZ Kolumbii, a pana płytę zniszczył ówczesny Pierwszy Kowboj Rzeczypospolitej Cejrowski. Tak. Podeptał moją płytę w programie WC Kwadrans. …
Grzegorz Halama
– Jesteś fanem Lody Halamy?
– Ciężko nie być, jeśli widziało się jej słynny taniec na kieliszku. Poza tym działała w przedwojennym kabarecie. Szkoda, że nie zdążyłem jej poznać.
– Kim była dla ciebie?
– Ciężka sprawa. Muszę się zastanowić… Nie macie niczego do rysowania? Wiecie, to jak w serialu brazylijskim (śmiech). Była chyba kuzynką mojego dziadka – multiinstrumentalisty. Jego też nie miałem okazji poznać. Rosjanie zabrali go w 1945 roku i już nie oddali. Miałem dzieciństwo bez jednego dziadka. Ale jeśli odziedziczyłem jakieś talenty, to po nim chyba.
– Ciekawe, czy tak jak ty chodził w dzieciństwie na wagary?
– Tego nie wiem. Ja mam naturę nieco anarchistyczną. Raczej mierzi mnie to co jest narzucone, a co nie jest moją osobista decyzją. W podstawówce spóźniałem się nagminnie na pierwsze lekcje.
Magdalena Różczka
– Jak często umawiasz się z naczelnymi pism dla mężczyzn?
– Umówiłam się raz w życiu, żeby uzgodnić ten wywiad. A co?
– Ciekawe, bo chyba nigdy wcześniej nie zdarzyło się Mellerowi, żeby aranżował spotkanie tylko w takim celu. Na pewno próbował cię poderwać…
– (Śmiech). Nie. Naprawdę nie.
– No to przynajmniej proponował ci rozbieraną sesję.
– Też nie. Serio. Propozycję wystąpienia w pictorialu miałam dużo wcześniej. Dzwoniła jakaś miła pani z waszej redakcji. Odmówiłam.
– Nie proponował ci sesji i jak utrzymujesz, nie podrywał. To po co wysyła ci przez nas prezenty? Zabujał się chłopak, ale jest zbyt nieśmiały?
– (Śmiech). Błagam was. Rozmawialiśmy między innymi o Queens of the Stone Age i Marcin wysłał mi płytę, której nie znałam. Po prostu. Nie ma żadnych podtekstów. Żadnego podrywania! Uspokójcie się (śmiech). Zacznijmy wreszcie ten wywiad. Przecież tego, o czym teraz gadamy i tak nie napiszecie.
Maciej Stuhr
– Ostatnio często się rozbierasz. Dlaczego głównie pokazujesz tyły?
– A to zależy gdzie. W kinie rzeczywiście pokazuję tyły, w teatrze idziemy na całość (w przedstawieniu „Anioły w Ameryce” Krzysztofa Warlikowskiego – przyp. aut.).
– Pierwszą rozbieraną scenę ze swoim udziałem podobno ciężko odchorowałeś.
– Tarzałem się po łóżku z Agnieszką Krukówną w Fuksie. Do dziś zastanawiam się, dlaczego w tej scenie bardziej nie rozwinąłem skrzydeł (śmiech). Na szczęście był to ostatni dzień zdjęciowy i wieczorem poszedłem na bankiet. Mogłem spokojnie zanurzyć się w życiu towarzyskim, a rano sumiennie odchorować i odpokutować.
– Masz swoje ulubione filmowe sceny rozbierane?
– Moja żona jest czasem przerażona, bo jak leci jakiś stary film, który widziałem kilkanaście lat temu, to jestem w stanie podać z dokładnością co do minuty, kiedy na ekranie pojawi się niezły biust. Scen, które zaważyły na moim rozwoju psychoseksualnym było sporo. Chociażby widok Kasi Figury biegnącej przez ogród w filmie Pierścień i róża. Pamiętam, że w ramach szerzącego się w ówczesnych czasach nepotyzmu zostałem mimo szczenięcego wieku, wpuszczony przez bileterki na pokaz Seksmisji. No, przecież scena w windzie i scena na basenie… Muszę się przyznać, że nie tylko na tatusia patrzyłem na tym filmie. Potem, kiedy już stałem się szczęśliwym posiadaczem magnetowidu, dokonywałem analizy tych scen z pomocą efektu „slow motion” (śmiech).
Krzysztof Hołowczyc
– Lekarze pozwolili ci to zdejmować?
– Nawet kazali. Mięśnie nie mogą się zastać i zwiotczeć, a właśnie te wokół kręgosłupa muszę znacznie wzmocnić.
– Twój pilot też tak ucierpiał?
– Jean-Marc (Fortin – przyp. red.) wyszedł w zasadzie bez szwanku. Żartował, że ma lepsze punkty podparcia, bo on jest trochę grubasek (śmiech). Ale podczas kolejnego startu w rajdzie na Korsyce pojawił się u niego ostry ból pleców. Okazało się, że po naszym niefortunnym skoku w Egipcie (podczas Rajdu Faraonów – przyp. red.) też ma problemy z dyskiem.
– Wszyscy mówią, że przesadziłeś z prędkością na wydmach.
– Na tym rajdzie rozwaliło się 14 motocyklistów. Egipt to morderczy rajd. Ma nieprzewidywalne wydmy. Zupełnie inne niż w np. w Mauretanii. Tam możesz znaleźć pewną prawidłowość. A jak się wpakowałem? Po prostu, była cała seria długich i gładkich wydm, to zasuwałem. Rozpędziłem się – szło nam całkiem nieźle… i nagle „wyrósł” przed nami rów szerokości tej kawiarni, jakieś cztery-pięć metrów.
Kayah
– Kiedyś powiedziałaś: „Staram się postępować tak, jak bym chciała, żeby świat postępował ze mną”. Jak więc postąpisz z nami?
– Przyjaźnie, choć wszyscy mnie wami straszyli. Że jesteście ostrzy i że to będzie jazda „na dwa baty” (śmiech). Podobno jesteście też zaczepni. Ale ja lubię zaczepki.
– Myśleliśmy, że odpowiesz, że postąpisz z nami tak, jak my z tobą… Czyli, że będziesz przez najbliższe trzy godziny rozbierać nas wzrokiem.
– Oj, na to jeszcze za wcześnie. Nie jestem w formie. Umówmy się, że dam wam znać, jak już będę.
– I co wtedy? Twój trzeci pictorial w PLAYBOYU?
– Kto wie? Jak się dobrze ze sobą poczuję… Ostatnimi czasy trochę się pochorowałam i niestety nie wszystko w moim organizmie funkcjonuje tak, jak powinno.
Leszek Możdżer
– Udało się w końcu kupić pół główki kapusty?
– (Śmiech). Cały czas czuję się niepocieszony faktem, że w moim rodzinnym mieście połówek kapusty się nie sprzedaje. Straciłem dużo czasu, nerwów i zdrowia, ale w końcu znalazłem jeden warzywniak, w którym praktykuje się sprzedawanie połówek kapusty. Niestety jest bardzo daleko od mojego mieszkania. Spasowałem i teraz już zawsze kupuję całą kapustę i robię surówkę z połówki. Na dwa razy.
– Na stronie mozdzer.com jest ponad 1500 postów na ten temat.
– Swego czasu nawet śledziłem tę kapuścianą poezję. W ogóle jestem zaskoczony wielką ilością wejść na moją stronę. Np. w dziale Jajnik przez rok kobiety napisały pięć tysięcy postów.
– Często spotykasz się na swojej stronie z ostrą krytyką?
– Jestem otwarty i nawet kiedyś założyłem na stronie dział Krytyka. Ale jak internauci trochę sobie popuścili, zrozumiałem, że jestem jeszcze za miękki i nie potrafię wszystkiego przyjąć na klatę. Zrezygnowałem z tego zbożnego pomysłu. Pracuję teraz nad wykształceniem sobie skorupy. Żółwie żyją długo, bo mają grube pancerze.
Muniek Staszczyk
– Kto jak kto, ale ty chyba popierasz ministra edukacji?
– Niespecjalnie za nim przepadam. W ogóle to nie chce mi się mówić o polityce, bo odkąd siły prawicowe doszły do władzy, to najpierw miałem doła, potem byłem wkurwiony, a teraz to już kładę na to przysłowiową lachę.
– Pytamy, bo byłeś kiedyś za wprowadzeniem mundurków w szkołach, więc powinien ci się pan premier podobać.
– To było na zasadzie sentymentu i trochę może perwersyjnych skłonności do mundurków (śmiech). Piosenka opowiada o mojej szkole, o ogólniaku w Częstochowie. Pamiętam z młodości, że przed szkołą czuło się jednak jakiś tam respekt i to było dobre. Szkoła musi mieć autorytet, co nie znaczy, że opowiadam się za rządami twardej ręki. Autorytetu nie trzeba budować na sile. Mój syn chodzi do liceum społecznego, w którym nauczyciele są kumplami i panuje liberalizm totalny.
Borys Szyc
(Rzecz dzieje się podczas pamiętnej niesprawiedliwej porażki Wisły Kraków z Blackburn Rovers).
– Ponieważ fanem piłki nożnej nie jesteś, chcielibyśmy cię zapytać o konie.
– Czy walę konia?
– Nie (śmiech). Chodzi o Jana Kowalczyka. Byłeś jego kibicem, jako młody koniarz?
– Nie jakimś fanatycznym, ale nigdy nie zapomnę jego munduru i tych słynnych skoków nad podwójnymi stacjonatami.
– Konie, tenis… Gdybyś potrenował jeszcze boks, mógłbyś być nowym Olbrychskim.
– Wolałbym być nowym Szycem. Nie lubię powielać.
Maciej Maleńczuk
– Ile osób uważa cię za chama i świnię?
– Myślę, że jakieś 25 procent społeczeństwa. Czytając niektóre posty w internecie, mogę to stwierdzić z całą pewnością. Jestem dla nich dodatkowo skurwysynem i pederastą. Najśmieszniejsze sytuacje powstają, kiedy na przykład przyjeżdża do naszych dzieci lekarz i jest zdziwiony, że mieszkamy w normalnym domu.
– A jaka jest twoja definicja „normalności”?
– Człowiek normalny unika hipokryzji. Być może dlatego jest uważany za nienormalnego, bo hipokryzja jest najnormalniejszą cechą na świecie. Ten wywiad jest tego dobrym przykładem. Myślicie, że ja z tego wywiadu to będę prawdziwy ja? Gdybym do końca był sobą, to na scenie występowałbym w kalesonach i zaglądał do lodówki.
Marcin Koszałka
– Cieszy nas, że zgodziłeś się na wywiad, chociaż twierdzisz, że dla PLAYBOYA masz za płaską dupę…
– Tak uważa moja żona (wybuch śmiechu). Ale nie będziecie mnie chyba fotografować gołego?
– Wolelibyśmy zdjąć cię w kostiumie krasnoludka.
– Interesujący pomysł. Nigdy nie miałem takiej sesji. Mam nadzieję, że kostium Opałka będzie profesjonalny (rechot). Wiecie, że ja przez tego cholernego krasnoluda cierpię katusze? Ten liliput w czerwonej czapeczce prześladuje mnie całe życie. W podstawówce ze mnie lali. W liceum i na studiach także. Szczególnie jak sobie popiją, od razu mam przesrane. A o tym, że wszyscy przekręcają moje nazwisko, wolę nawet nie wspominać.
– Masz jeszcze inne wady, które wytyka ci żona?
– Mnóstwo. Niektóre dyskwalifikują mnie szczególnie jako modelkę w sesjach erotycznych. Ale mam nadzieję, że przed wami będę się popisywał tylko nieprzeciętnym intelektem.
Tomasz Stańko
– Umówił się pan z nami w dniu swoich urodzin…
– Dla mnie to taki sam dzień, jak każdy inny.
– Ale dla nas okazja, żeby złożyć życzenia. Mamy dla pana prezent od redakcji – album z najlepszymi dziewczynami Playboya.
– Fiu, fiu… Dziękuję.
– Życzymy stu lat z nadzieją, że lubi pan sobie popatrzeć.
– No pewnie. Wiadomo, nagie kobiece ciało to najważniejsza rzecz na świecie. Pamiętam, że nie chciało mi się wierzyć w opowieści o tym, że mężczyźni myślą o seksie kilkanaście razy na minutę, ale po dłuższym zastanowieniu i zanalizowaniu samego siebie zmieniłem zdanie (śmiech). Przecież każdą kobietę taksuje się na okoliczność seksu. Mimowolnie. Nawet tę nie najładniejszą, którą po prostu taksuje się na minus. Każdy facet lubi sobie popatrzeć.
Marcin Wrona
– Jak się czuje Wrona w kraju kaczek?
– (Śmiech). Nie jest dobrze, gdy ta sama opcja ma i rząd, i parlament, i prezydenta. Jednak bez względu na to, co się dzieje w Polsce, staram się w niej czuć dobrze. Poza tym jedynymi politykami pojawiającymi się w naszym programie byli bracia Kaczyńscy i Zbigniew Ziobro. Tak więc powinienem czuć się idealnie. Jak u siebie (śmiech).
– Jak fruwają kaczki, wszyscy dziś widzą, a jak lata Wrona? Kiedy ostatnio dosiadałeś motolotni?
– Wieki temu. Będzie z sześć lat… Prowadziłem wtedy Pod napięciem, ale byłem jeszcze kawalerem. Po ślubie żona powiedziała: Dość. Wystarczają jej ryzykowne sytuacje, które przeżywam w pracy. I ja ją rozumiem. Przejeżdżam za kółkiem tydzień w tydzień tysiąc kilometrów, zajmuję się sprawami, które mogą rozdrażnić Złego… Wystarczy. Ale latanie wspominam z rozrzewnieniem. Nigdy nie zapomnę tych bajkowych wrażeń. Dzisiaj mam spokojne loty w domu.
John Porter
– Co masz w sobie z meduzy i osiołka? Dawno temu Anita określiła w ten sposób Brytyjczyków.
– (Wybuch śmiechu). Czyli, że są śliscy i uparci, tak? Nie zgadzam się z tym. Ponieważ mówiła to, zanim mnie poznała, mam nadzieję, że już zmieniła zdanie.
– Masz typowy brytyjski humor?
– Okazuje się, że tak. W Polsce szczególnie łatwo to sprawdzić. Czasem na jakąś sytuację momentalnie reaguję dowcipem i po chwili orientuję się, że nie zostałem dobrze zrozumiany. Przeciwnie, często ludzie myślą, że ich obrażam. Co robić? Trudno.
– Jak ważne w waszym związku jest oglądanie Ligi Mistrzów?
– Najważniejsze. Ważniejsze niż życie dziecka.