Robert Biedroń

– Mamy prezent dla ciebie…
– Od czytelników?
– Od nas.
– Mam nadzieję, że nie jakiś zboczony (śmiech).
– Święty.
– (Odpakowuje). Maryjka! Dziękuję wam bardzo. Wiedzieliście, że zbieram. To miłe. Zobaczmy jeszcze, jaka to Maryjka, bo dużo jest rodzajów… Już na pierwszy rzut oka widzę, że to nie jest figurka z żadnego sanktuarium. Bo ja się na Maryjkach znam. Moja kolekcja wciąż rośnie. Krzysztof Krauze podarował mi figurkę z sanktuarium maryjnego z Kibeho w Rwandzie. Kora Jackowska wypaliła dla mnie Maryjkę z gliny, a następnie ją pomalowała. A ta od was… jest po prostu standardowa. Made in China. Tak brzydka, że aż piękna. Bardzo ludzka, nie ma w niej niczego pretensjonalnego. To Maryjka, która mogłaby wybrać się na Czarny Protest.

Czytaj dalej

Radosław Sikorski

– Jak pan wspomina afgańskie kobiety?
– W latach 80., w czasie moich wypraw do Afganistanu, jedyne kobiety, jakie widziałem, to trzy nomadki, które były na specjalnych prawach i nie zasłaniały twarzy. Natomiast widok mężczyzn trzymających się za rękę i z kwiatami we włosach był czymś normalnym. Taka forma wyrażania przyjaźni. Ale jest też druga odsłona moich wspomnień o afgańskich kobietach. W 2004 roku byłem w Afganistanie po raz kolejny i nie spodziewałem się, że widok nauczycielek uczących dzieci może dać tyle przyjemności. Taka zwykła rzecz. Ale po latach rządów talibów była to zmiana rewolucyjna. Rzecz niecodzienna, granicząca z cudem. Pamiętam też, że w Heracie trafiłem na odbywający się wtedy zjazd rektorów i dziekanów wyższych uczelni Afganistanu. Wśród nich była jedna kobieta, profesor literatury rosyjskiej z Kabulu. Spytałem ją: „Jak pani było za talibów? Jak pani przetrwała?”. A ona na to: „Za talibów było cudownie, nie mogłam wychodzić z domu, studenci nie zawracali mi głowy, przez sześć lat przetłumaczyłam siedem książek”.
– Dobre, czarne poczucie humoru.
– Wręcz brytyjskie. Ale wracając do Afganistanu, w Kabulu mieszkałem w willi, którą wcześniej zajmowały dwie żony bin Ladena. Teraz w tym domu mój znajomy brytyjski kamerzysta założył hotelik.

Czytaj dalej

Janusz Palikot

– Kiedyś powiedział pan, że Bóg nie może być zadowolony, bo dał panu talenty, z których pan nigdy nie skorzysta. Czekamy na konkrety.
– To była skrajna megalomania. Myślę, że mam pewien talent przenikania przyszłości. Czasem patrzę na kogoś i wiem, jak będzie wyglądało jego życie.
– Opowiadał pan o tych zdolnościach psychiatrze?
– Nie, bo nie byłem o to pytany (śmiech).
– Przepowie nam pan przyszłość?
– Jesteście specyficzni, z wami nie jest to takie oczywiste.

Czytaj dalej

Leszek Balcerowicz

– Jak do pańskich rąk dotarł po raz pierwszy PLAYBOY?
– Dziewczyny z okładki sobie nie przypomnę, ale sam fakt owszem. Lektura PLAYBOYA była jedną z pierwszych rzeczy po wylądowaniu w Nowym Jorku. To był 1972 r. Już sam widok Statui Wolności z okna samolotu zrobił na mnie piorunujące wrażenie. O Manhattanie nawet nie wspominam. Przyleciałem na studia MBA na małym uniwersytecie St. John’s w części dzielnicy Queens, nazywanej Jamaica. Większość mieszkańców była rzecz jasna kolorowa. Fascynujące, że w Ameryce człowiek nigdy nie czuje się obco. Dlatego tak bardzo lubię ten kraj. Pewnie mogłem tam zostać, ale nie miałem cienia wątpliwości, że muszę wracać.

Czytaj dalej

Sławomir Petelicki

– Spotykamy się w dniu opublikowania sensacyjnych materiałów Wikileaks…
– Opublikowanych dzięki ludziom dobrej woli. Władze państwowe i ich tajne służby właśnie tracą monopol na tak zwane przecieki kontrolowane, które mają na celu przykrywanie błędów polityków.
– Co to znaczy?
– Chciałbym, żebyśmy porozmawiali o tak zwanym świecie równoległym. Wiecie, jaka jest moja ulubiona akcja Mossadu?
– Uwolnienie zakładników na lotnisku w Entebbe?
– Ta jest na pewno najbardziej znana. Ale moja ulubiona to akcja „Cygaro”. Na pewno o niej słyszeliście.

Czytaj dalej

Ryszard Kalisz

– Zna pan kogokolwiek, kto miałby na pulpicie komputera zdjęcie Ryszarda Kalisza z kotem? Jest takie do pobrania na pańskiej stronie internetowej…
– Zdziwię was. Zetknąłem się z wieloma osobami, które mają to zdjęcie nawet jako tapetę w telefonie. Ostatnio na ulicy zaczepiła mnie grupa młodych ludzi, a jedna z dziewczyn pokazała swój telefon. A tam jako żywo – Ryszard Kalisz z kotem. Nie rozumiem tej popularności (śmiech).
– My rozumiemy. Stwierdził poseł kiedyś, że jak mężczyzna się podnieci, to dobrze mu to robi na twarz. Po pańskiej twarzy widać, że…
– (Śmiech) Być może.

Czytaj dalej

Roman Polko

PLAYBOY nr 2, 2004 rok TEKST: Arkadiusz Bartosiak fot. Rafał Latoszek — Gdzie pan przeszedł chrzest bojowy? Na Bałkanach, w Krajinie. Nie przypominam sobie dnia bez jakiejś wymiany ognia w polskiej strefie. Wielokrotnie miałem do czynienia z zabitymi, rannymi. Na mój posterunek uciekali ludzie. Przychodzili Serbowie, Bośniacy i błagali o pomoc, znalazły się też dwie …

Czytaj dalej

Kazimierz Kutz

– Gdy zadzwoniliśmy do pana, żeby umówić się na rozmowę, zdziwił się pan: „O Boże, ale co ja mam wspólnego z pierdoleniem?” Dlaczego?
– Bo ja jestem już kategorią minioną. Jak długo można się męczyć? Nie ma mnie już na korcie centralnym.
– Jest pan posłem. Ma pan niesamowitą energię. Kobiety się panu nie znudziły.
– Ale o czym ja wam będę opowiadał, jak jeszcze nawet nie widziałem nowych posłanek? Piękne kobiety to rzadkość w polityce. Zwykle są to już w pełni ukształtowane panie w pewnym wieku lub po prostu stare działaczki. Zdarzają się też ciotki rewolucji, ale one z seksem się nie kojarzą. Choć i w parlamencie zdarzają się wyjątki.
– Zamieniamy się w słuch.

Czytaj dalej