Category Archive For "PISARZE"
Wojtek i Zygmunt Miłoszewscy
– Chodzą słuchy, że książki za Zygmunta od lat pisze Wojtek…
– Zygmunt Miłoszewski: Dodatkowo jesteśmy gejami i tylko udajemy braci, żeby przeżyć w pierwszej Katolickiej Republice Polskiej.
– Wojciech Miłoszewski: Kiedyś powiedziałem, że napiszę książkę, jak mi głód zajrzy w oczy. I teraz napisałem, choć nie do końca wszystko z tym głodem się zgadza. Tak naprawdę zrobiłem to tylko po to, żeby móc umieścić tam zdanie „słońce chyliło się ku zachodowi”. I dopiąłem swego. Nie mam zamiaru ścigać się z Zygmuntem, bo jest to nierealne. Gościu jest bardziej utalentowany ode mnie, ma lepszy warsztat i o wiele większe doświadczenie. Pomijam już fakt, że moja debiutancka powieść jest sensacyjna, trzymająca w napięciu, pełna zwrotów akcji i pełnokrwistych bohaterów. W żaden sposób nie może więc konkurować z prozą Zygmunta, w której śledztwa rozwiązuje się w kawiarni…
– ZM: Przynajmniej piszę po polsku.
Katarzyna Bonda
– Lubisz Hitchcocka?
– Bardzo.
– Czyli twoja zielona sukienka niesie ukryty przekaz…
– Jaki?
– Alfred w swoich filmach ubierał na zielono bardzo smutne i samotne kobiety.
– To właśnie ja!
– Dodatkowo stopniował odcienie zieleni. Im głębszy, ciemniejszy kolor, tym większy smutek. A ty przed nami „grasz w zielone” we wszystkich odcieniach.
– Wystroiłam się na spotkanie z PLAYBOYEM (śmiech). A zielony lubię. Bardzo ciekawy kolor.
Andrzej Mogielnicki
– Czy, w którymś z tekstów piosenek, użył pan słowa „playboy”?
– Ze wstydem muszę przyznać, że nie. Ale mam wytłumaczenie – „playboy” słabo się rymuje. Za to przypominam sobie wydarzenie związane z tym słowem. Byłem kiedyś w jakimś warszawskim klubie, do którego w pewnym momencie weszła wystrzałowa laska. Chłopaków przy wejściu zamurowało z wrażenia, ale przeszła obok nie zwracając na nich uwagi. Jeden chciał za nią iść, drugi go powstrzymał. „Daj sobie spokój – powiedział. To playbojówa”.
– Dobre! „Playbojówa”?
– Nie słyszeli panowie tego określenia? A tak, wkradało się do mowy ojczystej w słusznie minionych czasach gender, tak jak ministra. Ale to już za nami. Powracamy do epoki maczyzmu, kraju Ojca. Playboy to playboy..
Szczepan Twardoch
– Która z bohaterek twojej ostatniej powieści nadawałaby się najlepiej na naszą szacowną rozkładówkę?
– Zdecydowanie Salome. Budując postaci na potrzeby książki, szukałem różnych inspiracji i dla każdego bohatera tworzę osobny plik. U Salome na samej górze było zdjęcie roznegliżowanej Christiny Hendricks.
– Sam seks.
– W rzeczy samej. Ale czy nadający się na waszą rozkładówkę? Uważam, że lansowany w mediach kanon kobiecego piękna jest do bani. Dzisiejsze wychudzone modelki są dla mnie zupełnie pozbawione seksapilu. Androgyniczne jakieś, żadnej kobiecości. Instynktownie wolę kobiety o obszernych kształtach. I mam wrażenie, że nie tylko ja. Obawiam się , że Salome, nie mieści się w standardzie PLAYBOYA.
Wojciech Eichelberger
– Jest pan dziś zmęczony?
– Trochę…
– Nie dziwimy się. Wczoraj świętował pan urodziny. Wszystkiego dobrego.
– Dzięki za pamięć.
– Czytaliśmy, że kiedy jest pan zmęczony, to bywa nieznośny.
– Nieznośny to za dużo powiedziane. Raczej leniwy.
– Zdarzyło się panu zasnąć ze zmęczenia w trakcie terapii?
– Dwa, może trzy razy przysnąłem na parę sekund. Usnąć na dobre raczej się nie da, choć wiem, że to taka filmowa kalka. Pacjent opowiada o sobie, a psychoterapeuta zasypia.
Andrzej Kruszewicz
– Jak powinno się obchodzić Międzynarodowy Dzień Ptaków?
– Najlepiej od rana do wieczora. A nawet i w nocy. Na ptaki można liczyć zawsze.
– Nawet kiedy wiosną jest zima?
– Dla puszczyków wiosna zaczęła się już w noc sylwestrową. Dziś ich pisklaki mają ponad dwa miesiące. Puchacze już dawno siedzą na gniazdach, bieliki i kruki właśnie je budują. To ludzie zaznaczyli w kalendarzu, kiedy zaczyna się wiosna. Ptaki mają to gdzieś, bo wiedzą lepiej. Zaczęły wyścig…
– Kto pierwszy, ten lepszy?
– Tylko pierwszy, panowie, tylko pierwszy. Reszta się nie liczy.
Sławomir Mrożek
– Przed żadną rozmową nie mieliśmy takiej tremy.
– Bardzo mi miło.
– I znając pana niechęć do rozmów z dziennikarzami, zastanawiamy się, czy to my pana, czy to pan nas bardziej się obawia…
– Mniemam, że jesteśmy na równi. Proszę pytać.
– „Moją sytuacją idealną jest jak siedzę i piszę, reszta to uciążliwość”. Skoro pan już nie pisze, co dzisiaj jest dla pana sytuacją idealną?
– Nie wiedzą panowie tego, co ja. Parę dni temu skończyłem pisać sztukę…
Maria Czubaszek
– Słyszałam, że jesteście długodystansowcy. Na wszelki wypadek wyjmę z torebki elektronicznego papierosa.
– Będzie pani puszczać „dym z e-papierosa”?
– Mimo całej tej histerii nadal wolę papierosy bez „e”. Ale są miejsca, w których palić nie można. Dzięki e-papierosom nie tracę w nich kontaktu z rozumem. W ogóle dzisiaj wszystko zaczyna być „e”.
– A jak wygląda e-pierzaczek (mityczna postać ze słuchowiska Dym z papierosa – przyp. red.)?
– Tak samo, tylko ma przycisk. Z pewnością e-pierzaczka trzeba by było naciskać. Mam nadzieję, że wy nie przyciśniecie mnie za mocno.
Jerzy Pilch
– Miałem jechać na te Mistrzostwa…
– I dlaczego pan nie jedzie? Strach pana obleciał?
– Nie ma co ukrywać: za tym nie kryła się przesadna, desperacka odwaga. Nazwałbym to jednakże chłodnym racjonalizmem i rozwagą wynikającą z podeszłego wieku. Mój przyjaciel Bronek Maj kiedy się dowiedział, że swego czasu byłem jurorem w konkursie Miss Polonia, skomentował to w sposób następujący: „Jurku, przyszło. Ale przyszło późno”. Z Mistrzostwami Świata jest podobnie. Przyszły późno…
Jurij Andruchowycz
PLAYBOY nr 8, 2005 rok TEKST: Anna Dziewit, Agnieszka Drotkiewicz fot. Radek Polak — Osiągasz sukcesy zarówno jako pisarz jak i performer – wokalista. Co jest bardziej ekscytujące? Zaczęło się to wszystko od BuBaBu (skrót od burleska bałagan bufonada – działająca w latach 80. i 90. grupa poetycka i performerska, której założycielem, obok Saszki Irwańca …
Marek Krajewski
PLAYBOY nr 10, 2007 rok TEKST: Mariusz Urbanek fot. Szymon Szcześniak — Naprawdę lubi pan Eberhardta Mocka? Lubię. Wielu czytelników mówiło mi, że Mock jest człowiekiem, który mimo odstręczających cech charakteru daje się lubić. Z jego psychopatyczną osobowością, alkoholizmem, brutalnością, cynizmem? Od wielu czytelniczek słyszałem wręcz, że to mężczyzna, który może być interesujący. I to …
Maciej Malicki
– Wpadliśmy na trzy sposoby rozpoczęcia tego wywiadu, ale nie możemy się zdecydować. Może nam pan pomoże?
– Trzy zestawy pytań. To mi się nawet podoba. Jaki mam wybór?
– Warianty są następujące: chłopacko-sztubacki, sentymentalno-refleksyjny i literacko-dialogowy.
– Ten ostatni podoba mi się najmniej, ze względu na literackość. Może niech będzie pierwszy.
– “Odkąd pamiętam piłem wino”. No to przynieśliśmy flaszkę…
– O, świetnie! Otwieramy!
– Niestety, wina tunezyjskiego nie udało nam się znaleźć.
Michał Ogórek
– Ile razy miał pan propozycję zagrania w reklamie ogórków?
– Raz, ale nie skorzystałem, bo była mało atrakcyjna (śmiech).
– Słabo pana wycenili?
– Zgłosił się pewien producent spod Łodzi, ale oferta była raczej mglista. Nie doszliśmy do omawiania warunków finansowych. Za to wtedy pomyślałem sobie, że warto by opatentować moje nazwisko i pobierać procent od każdego sprzedawanego w Polsce słoika konserwowych albo korniszonów. To mógłby być naprawdę złoty interes (śmiech).
– Czy sezon ogórkowy to dla pana czas wyjątkowej koniunktury?
– O, tak. Uwielbiam sezon ogórkowy, siłą rzeczy jestem wtedy bardzo popularny. Kiedyś w radiowej Trójce szukaliśmy polskich Ogórków i okazało się, że jest bardzo dużo ludzi o tym nazwisku. Kilkanaście tysięcy. Słuchacze twierdzili, że dzięki audycji lepiej się poczuli, bo do tej pory, delikatnie mówiąc, nie byli dumni ze swojego nazwiska. Więc mam też zasługi w lansowaniu Ogórków (śmiech).
Andrzej Stasiuk
PLAYBOY nr 10, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Marcin Meller, Piotr Szygalski fot. Piotr Małecki — (Andrzej był dziwnie onieśmielony naszą trójką. I tak już zostało do końca. Rozmawialiśmy na werandzie. Po nogach lizał nas pies, po policzkach chciały ciąć pszczoły, od czasu do czasu pojawiała się Tosia. Piliśmy herbatę, a naokoło było cicho, zielono …
Stanisław Tym
– Wie pan, co o panu mówi Prezydent?
– Proszę mi przypomnieć.
– „Zdolny satyryk, ale często trudno się z nim zgodzić”.
– (Śmiech). Nawet nie wie, jaką frajdę sprawia mi takimi słowami.
– A czy pan zgadza się ze zdaniem „są pociągi, na które spóźniać się nie wolno”?
– Oczywiście. Zdanie to przypomina mi maturę z polskiego, którą zdawałem 54 lata temu, 200 metrów stąd w liceum nr 165, na rogu Drewnianej i Dobrej. To cytat z powieści Igora Newerly’ego Pamiątka z Celulozy.
– Której pan wtedy nie znał.
– Do tej pory nie znam.
Marcin Świetlicki
Legenda do wywiadu z Marcinem Świetlickim:
Mistrz – Marcin Świetlicki
mistrz – bohater powieści Marcina Świetlickiego
Koniec legendy.
Rzecz dzieje się na Małym Rynku w Krakowie, w Księgarni Hiszpańskiej. Mistrz podejmuje hiszpańskim specjałem konsystencji granitowej skały i wódeczką cokolwiek kolorową… Powiedzmy od razu, pierwszą z serii kolorowych.