Category Archive For "FILMOWCY"
Tomasz Bagiński
– Proponujemy ci zatem zakład. Jesteśmy pewni, że podczas naszej rozmowy padnie pewien negatywny rekord.
– To znaczy?
– Najmniej razy w historii powiesz: „Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie”. Ostatnio posługujesz się taką sentencją nawet po kilkanaście razy.
– Co zrobić, kiedy wciąż słyszę te same pytania, a nie mogę dać odpowiedzi, bo wiążą mnie umowy? Z radością przyjmuję wasz zakład. Jakie pierwsze pytanie?
– O twoją ulubioną grę na Atari…
– Boulder Dash oczywiście. Były jeszcze klasyki w rodzaju River Raida, ale nic się nie mogło równać z Boulder Dashem.
Lech Majewski
– Pamięta pan swój rekord w rzucie oszczepem?
– 78,48. Trzeba jednak dodać, że chodzi o ważący 600 gramów oszczep kobiecy, bo tylko takim rzucali wtedy juniorzy. Niemniej jednak to był bardzo dobry wynik.
– Ale chyba nie aż tak dobry jak pobicie rekordu świata juniorów.
– Zgadza się, tylko że tamtego mojego rzutu niestety nikt oficjalnie nie zmierzył. Rekord wynosił wtedy 84,15, a ja rzuciłem na pewno ponad 85 metrów. Może to potwierdzić mój trener ze Startu Katowice – Zygmunt Duś, ten sam, który montował filmy Kazimierza Kutza. Pamiętam tamten rzut do dziś. Był idealny. Oszczep po prostu zniknął z pola widzenia, by pojawić się po paru sekundach jako przecinek na niebie.
– Kto ponosi winę za to, że nie doczekaliśmy się w panu mistrza olimpijskiego?
– Film. W pewnym momencie musiałem zdecydować, czy chcę być sportowcem, czy filmowcem.
Rinke Rooyens
PLAYBOY nr 06, 2015 rok TEKST: Arkadiusz Bartosiak i Łukasz Klinke fot. Radek Polak — Królewska zbroja uwiera czy jest wygodna? Dla mnie jest zawsze wygodna (śmiech). Chodzi wam o słynny wieczór w hotelu Jan III Sobieski? To była końcówka lat 90. Robiliśmy wtedy dla TVN-u program „To było grane”. Cała nasza ekipa mieszkała w …
Władysław Pasikowski
– Proszę panów, robię to po raz drugi w życiu…
– Udzielił pan jednak więcej niż jednego wywiadu.
– Ale drogą korespondencyjną. Ponieważ lepiej piszę, niż mówię. Na spotkanie face to face zdecydowałem się wcześniej tylko raz.
– Tym bardziej nam miło. Na szczęście to nie my jesteśmy winni wszystkich grzechów mediów. Tylko niektórych.
Nie próbuję panów obarczać jakąkolwiek winą. Uprzedzam jedynie, że nie znoszę wywiadów. Dlatego bywam burkliwy i małomówny. Tyle tytułem wyjaśnienia i wstępu. Zaczynajmy.
Bartek Konopka
PLAYBOY nr 09, 2013 rok TEKST: Arkadiusz Bartosiak — Na początku musimy dokonać przykrego rozliczenia. Dlaczego nie zwróciłeś się do nas o patronat nad Królikiem po berlińsku? Oczywiście był taki pomysł w naszym sztabie. Ale już podczas zdjęć w Berlinie okazało się, że dotknęliśmy delikatnego tematu. Wielokrotnie spotykaliśmy się z zaskakującymi reakcjami niemieckich rozmówców. Według …
Wojciech Smarzowski
– Byłeś punkowcem?
– Cały czas jestem, mimo że tego nie widać. Działam w konspiracji. Nie mam i nigdy nie miałem subkulturowych atrybutów. Nad łóżkiem wisiał niepunkowy plakat Ritchiego Blackmore’a z Deep Purple. Kompletnie tego dziś nie kumam. Pamiętam też, że dostałem list z autografami od Queenów, czyli musiałem do nich wcześniej napisać. Również tego nie rozumiem. A poza tym wieszałem sobie na ścianach piłkarzy. Miałem zdjęcia i autografy każdej reprezentacji Polski od 1974 do 1982 roku.
Jacek Borcuch
– Jak zarobiłeś pierwsze pieniądze?
– Sprzedając butelki w skupie w Kwidzynie. Zdarzało się też, że kupowałem oranżadę „na miejscu” w jednym sklepie, a w drugim oddawałem butelkę za kaucją. Na szczęście chyba już się przedawniło. Handlowałem też owocami z działki ojca. Woziło się jabłka do Warmińskich Zakładów Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego… Ale tak naprawdę poważne kwoty zacząłem zarabiać na obozach OHP.
– Brzmi rzeczywiście poważnie.
– Najpierw wylądowałem w kolejnych Zakładach Przetwórstwa. W Pakości. Myłem słoiki, pakowałem koper, a czasami inne rzeczy… To w Pakości podjąłem pewne postanowienia. Mój głos wewnętrzny krzyczał: „Nie ma chuja, żebym codziennie wstawał o piątej rano! Wolę zostać kosmonautą”.
Xawery Żuławski
– Dlaczego piszesz się przez „X”?
– Trzeba by zapytać rodziców. Dużo z tym komplikacji. Ciągle muszę powtarzać: „przez iks, ale bez es”. Niedawno zmieniałem dowód. Urzędniczka wypaliła: „Pana imię to pomyłka” (śmiech). I nie dała za wygraną. Musiałem jechać do drugiego urzędu i oficjalnie zmienić sobie imię z Ksawery na Xawery. Procedura trwała trzy miesiące. Teraz już oficjalnie rozmawiacie z Xawerym. Co ciekawe, do 24. roku życia nie spotkałem w Polsce żadnego Ksawerego. Dopiero w jakimś nocnym klubie napatoczył się mój imiennik. Opiliśmy nasze spotkanie bardzo porządnie.
– Można cię zdrobnić?
– W domu zawsze byłem Xawciem. Ale koledzy i tak dali mi ksywę „Żurek”. Widocznie nie mieli zaufania do mojego dziwacznego imienia. Dziś mam ponad cztery dychy i myślę, że chyba nie wypada do mnie „żurkować”, ale i tak wszyscy to robią. Niektórzy zresztą nie wiedzą, czy jestem Żurawski czy Żuławski…
Jerzy Skolimowski
– Zgodziłby się pan zostać naczelnym PLAYBOYA?
– Wolę malować. Prawdopodobnie jednak dałbym sobie radę. Powiedzmy, że mógłbym zrobić dla was jeden numer gościnnie…
– Nie możemy się doczekać. Zapraszamy do redakcji.
– Pierwszy raz odwiedziłem PLAYBOYA jakieś 40 lat temu (śmiech). Pamiętam, że kiedy w latach 60. przyjechałem do Anglii, Roman Polański natychmiast, pierwszego wieczoru, zabrał mnie do londyńskiego Playboy Club. Jego szefem był wtedy fajny facet – Victor Lownes. To była wielka nowość. Wszyscy o tym mówili.
– Jak się skończyła tamta wizyta?
– Tańcem z panną o bardzo puszystych wdziękach. Później poszliśmy na górę, tam gdzie Victor miał swoje prywatne apartamenty (i tu nasz rozmówca uśmiechnął się lekko na wspomnienie tamtych chwil). Pozwólcie jednak, że o reszcie nie będę mówił.
Jerzy Gruza
– Kto w ogóle wpadł na pomysł, żeby ze mną rozmawiać? Nie macie już prawdziwych celebrytów na celowniku?
– Nie poczuwa się pan?
– Widzę, że rozśmieszanie bierzecie na siebie. To dobrze, bo ja mogę dzisiaj być mało dowcipny.
– Kryzys formy?
– Boli mnie brzuch. Mam tak za każdym razem, kiedy zapraszają mnie na darmową kolację. Jak się dowiedziałem, że PLAYBOY stawia, to nie jadłem cały dzień w obawie, że wieczorem nie dam rady pochłonąć wszystkiego. Dlatego mam skurcze. Coś okropnego.
– To na początek proponujemy kieliszek Fernet Branca. A zaraz potem poprawimy tatarem.
Jacek Borcuch
– Czy twój następny film też będzie dla nas?
– A który był dla was?
– Wszystkie.
– To fajnie. Bo ja robię filmy dla siebie. Zaspokajam swoją wyobraźnie. Jeżeli waszą również, to bardzo mi miło. Możemy się spokojnie umówić, że robię kino dla nas trzech (śmiech). Pytanie tylko, czy dalej będziemy mieli ochotę na to samo.
– Nie mamy wrażenia, że twoje filmy są takie same.
– Powiem wam, że po Tulipanach chciałem zrobić coś zupełnie innego. Ale się nie udało. Wszystko, co kocham jest przepełnione melancholią. Teraz robię historię na wskroś współczesną i mam nadzieję, że tym razem tego uniknę.
Konrad Niewolski
PLAYBOY nr 2, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Tomek Bergmann — (Spotkanie z tym facetem to jazda bez trzymanki. Niby rozmawialiśmy w samym centrum Warszawy, przebywaliśmy wśród ludzi; otaczały nas normalne: zapachy, śmiechy i ruchy, ale… Pogawędka z Niewolskim jest jedną z najoczywistszych rozmów w historii polskiego Playboya. Po tej rozmowie wszystko …
Bartosz Wierzbięta
– Kiedyś powiedziałeś, że chciałbyś być playboyem.
– A nie kowbojem? Wydaje mi się to podejrzane. Dlaczego miałbym mówić, że chciałbym być playboyem, skoro już nim się czuję (śmiech)? Ale na poważnie, to nie nadaję się na playboya, bo nie jestem do wzięcia. Z drugiej strony najfajniejsze w byciu playboyem jest to, że można się nim czuć, nie będąc. I na odwrót, być playboyem i nie zdawać sobie z tego sprawy. Playboy nieświadomy jako najczystsza forma, bo nieskażona samoobserwacją. Ideał.
– Czy ty przypadkiem na takiego nie pozujesz? Nie zgodziłeś się na sesję zdjęciową. Żaden „normalny” playboy by się tak nie zachował.
– Playboye dzielą się na młodych i starych. Ja zaczynam się zaliczać do tej drugiej kategorii, więc lepiej już się nie fotografować i nie psuć wrażenia, jakie robią moje zdjęcia, kiedy byłem w formie i czułem się fit (możemy zapewnić, że Bartosz Wierzbięta jak na swoje 33 lata jest wciąż jak najbardziej fit – przyp. aut.).
– Jak sława genialnego tłumacza przekłada się na powodzenie u kobiet?
– Odwrotnie proporcjonalnie. Nie wydaje mi się, że tłumacz to jeden z tych zawodów, które mali chłopcy wymieniają jednym tchem, kiedy opowiadają, kim chcieliby zostać, jak dorosną. Kobiety chyba też wolą umięśnionych strażaków i hydraulików od tłumaczy konsekutywnych.
Jim Jarmusch
PLAYBOY nr 2, 2010 rok TEKST: Grzegorz Brzozowicz — Trudno nie zauważyć, że palisz jakieś szczególne papierosy. To są „Natural American Spirit”, których nie można kupić w Europie. Nie posiadają chemicznych dodatków i są reklamowane jako zawierające nie-uzależniający tytoń. Jestem od nich całkowicie uzależniony i jedyny problem polega na tym, że tak jak cygara szybko …
Kazimierz Kutz
– Gdy zadzwoniliśmy do pana, żeby umówić się na rozmowę, zdziwił się pan: „O Boże, ale co ja mam wspólnego z pierdoleniem?” Dlaczego?
– Bo ja jestem już kategorią minioną. Jak długo można się męczyć? Nie ma mnie już na korcie centralnym.
– Jest pan posłem. Ma pan niesamowitą energię. Kobiety się panu nie znudziły.
– Ale o czym ja wam będę opowiadał, jak jeszcze nawet nie widziałem nowych posłanek? Piękne kobiety to rzadkość w polityce. Zwykle są to już w pełni ukształtowane panie w pewnym wieku lub po prostu stare działaczki. Zdarzają się też ciotki rewolucji, ale one z seksem się nie kojarzą. Choć i w parlamencie zdarzają się wyjątki.
– Zamieniamy się w słuch.
Marcin Koszałka
– Cieszy nas, że zgodziłeś się na wywiad, chociaż twierdzisz, że dla PLAYBOYA masz za płaską dupę…
– Tak uważa moja żona (wybuch śmiechu). Ale nie będziecie mnie chyba fotografować gołego?
– Wolelibyśmy zdjąć cię w kostiumie krasnoludka.
– Interesujący pomysł. Nigdy nie miałem takiej sesji. Mam nadzieję, że kostium Opałka będzie profesjonalny (rechot). Wiecie, że ja przez tego cholernego krasnoluda cierpię katusze? Ten liliput w czerwonej czapeczce prześladuje mnie całe życie. W podstawówce ze mnie lali. W liceum i na studiach także. Szczególnie jak sobie popiją, od razu mam przesrane. A o tym, że wszyscy przekręcają moje nazwisko, wolę nawet nie wspominać.
– Masz jeszcze inne wady, które wytyka ci żona?
– Mnóstwo. Niektóre dyskwalifikują mnie szczególnie jako modelkę w sesjach erotycznych. Ale mam nadzieję, że przed wami będę się popisywał tylko nieprzeciętnym intelektem.
Gene Gutowski
PLAYBOY nr 3, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Rafał Latoszek — Kim jesteś, Gene: Amerykaninem czy Polakiem? Amerykaninem z głębokimi polskimi korzeniami. Nie chcesz mieć polskiego paszportu? W każdej chwili mogę mieć, ale po co? Polski paszport, polski obywatel, czyli polskie podatki. Twoją autobiografię miał wydać Znak, ale nie wydał. Dlaczego? Dostałem …
Sylwester Latkowski
– Na początku chcemy się przedstawić. Jesteśmy złym i dobrym policjantem.
– Nie lubię policjantów. Zawsze odmawiam zeznań. Źle zaczynacie.
– Trudno. Naczelny kazał nam przeprowadzić z tobą ostrą rozmowę…
– Każdy na to liczy, a potem boi się opublikować. Ze względu na kolegów kolegów. Wiecie, jak to jest.
– Nie wiemy.
– To w jakim kraju żyjecie? A może patrzycie na rzeczywistość przez cycki gołych babek, które u siebie pokazujecie?
Łukasz Palkowski
– Znasz Palkowski Potok?
– Dopiero niedawno dowiedziałem się, że coś takiego istnieje. Nie kąpałem się w nim, ani nawet do niego nie sikałem. Zamierzam niedługo jechać w Pieniny, by go odzyskać. To przepiękna okolica, bo moja własna (śmiech).
– Jesteś góralem?
– Moja rodzina przeprowadziła się do Warszawy w XVII wieku. Wcześniej funkcjonowała gdzieś pod Poznaniem. Mało we mnie z górala.
– Ale za to na pewno jesteś oszczędny.
– (Śmiech). Nie jestem związany z „krainą podziemnych pomarańczy”. Kilkaset lat w stolycy zrobyło swoje.
– A pieniaczem jesteś?
– W odpowiednich okolicznościach na pewno.