Zygmunt Staszczyk i Jan Benedek

– Janek, słyszeliśmy, że wyjątkowo lubisz akcje w stylu „wejście smoka”. W T.Love chyba nie zawsze układało się między wami idealnie.
Benedek: Zdarzało się, nie byliśmy ministrantami.
Staszczyk: Do sparingów między nami nie dochodziło. To inni członkowie zespołu mają w swoich biografiach takie wyskoki. Pewnego razu w Katowicach wszyscy byli pijani w trzy dupy i nagle młody ambitny Polak (Sidney – przyp. aut.) rzucił się na Janka. Rozdzielałem jak potrafiłem, ale nie dałem rady…
Benedek: Zaczęło się od tego, że odepchnąłem Sidneya nogą. I tylko to. A on dostał ataku szału. Podbił mi oko, z tego co pamiętam. Podobną akcję Sidney miał niedawno z Mikołajem Lizutem (szefem Radia Roxy – przyp. aut.)…

Czytaj dalej