Przemysław Saleta

– Jak zarobiłeś pierwsze pieniądze?
– Jeszcze w podstawówce pracowałem u badylarza. Zbierałem pomidory w szklarni, pieliłem zagonki…
– Co sobie kupiłeś za pierwszą wypłatę?
– Nie pamiętam. Pieniądze nigdy się mnie nie trzymały. Pewnie wydałem wszystko w drodze do domu (śmiech). Potem od ósmej klasy aż do studiów co wakacje jeździłem do NRD na tak zwane Ochotnicze Hufce Pracy. Moja mama jest nauczycielką niemieckiego, więc siłą rzeczy dość nieźle mówiłem w tym języku. To z kolei gwarantowa­ło całkiem przyzwoite zarobki i lepsze fuchy. Za pierwszym razem pracowa­łem w lesie. Korowaliśmy drewno.

Czytaj dalej

Przemysław Saleta

– Jak to jest – być największym playboyem Rzeczpospolitej?
– Nie wiem, bo taka opinia o mnie wydaje się kompletnie nietrafiona.
– Jak to nietrafiona? Twoje żony – druga i przyszła – były naszymi Playmate, a była dziewczyna została nawet Playmate Roku. Żaden facet w Polsce nie ma takiego CV!
– Rzeczywiście tylko moja pierwsza żona się wyłamała i nie była u was na rozkładówce. Popsuła statystykę. Przepraszam za nią (śmiech). Sprawa jest dość prosta. Widocznie mamy z PLAYBOYEM podobne gusta. Sam jednak playboyem się nie czuję. To, że podobają mi się ładne dziewczyny, nie jest chyba moją winą.
– A dlaczego nie zmieniłeś jeszcze imienia? Wszystkie twoje żony to Ewy. Mógłbyś zostać Adamem.
– Słuchajcie, nie piszę sobie scenariuszy na życie. Tak po prostu wyszło. Być może jest coś w imieniu Ewa, co mnie wyjątkowo przyciąga, ale nie mogę wam powiedzieć co, bo sam tego nie wiem.

Czytaj dalej