Andrzej Mogielnicki

– Czy, w którymś z tekstów piosenek, użył pan słowa „playboy”?
– Ze wstydem muszę przyznać, że nie. Ale mam wytłumaczenie – „playboy” słabo się rymuje. Za to przypominam sobie wydarzenie związane z tym słowem. Byłem kiedyś w jakimś warszawskim klubie, do którego w pewnym momencie weszła wystrzałowa laska. Chłopaków przy wejściu zamurowało z wrażenia, ale przeszła obok nie zwracając na nich uwagi. Jeden chciał za nią iść, drugi go powstrzymał. „Daj sobie spokój – powiedział. To playbojówa”.
– Dobre! „Playbojówa”?
– Nie słyszeli panowie tego określenia? A tak, wkradało się do mowy ojczystej w słusznie minionych czasach gender, tak jak ministra. Ale to już za nami. Powracamy do epoki maczyzmu, kraju Ojca. Playboy to playboy..

Czytaj dalej