Magdalena Różczka
PRZEKRÓJ nr 9, 2013 rok
TEKST: Arkadiusz Bartosiak, Łukasz Klinke
—
Jak zarobiłaś…
Pierwszy milion?
Zacznijmy od mniejszych nominałów.
Na targu w rodzinnej Nowej Soli. Miałam 16 lat i chciałam zarobić na wakacje. Wstałam o 5 rano, poszłam na targ pod blokiem mojej babci i zapukałam do pierwszej budki, pytając, czy nie szukają pomocy. Od razu mnie przyjęli. Nawet nie gadaliśmy o kasie. Sprzedawałam ciuchy. Ale zabijcie mnie, nie przypomnę sobie, ile zarabiałam. Pewnie jakieś 12 zł dziennie. Nie było tak źle, bo praca tylko od 5 do 10 rano. A czasem jako bonus dostawałam skarpetki! (śmiech). Stałam tam samiutka. Rano właściciele przywozili towar, a potem odbierali kasę. Dobrze mi szło. Byłam z siebie cholernie zadowolona. Babunia codziennie przychodziła z termosem z kawą i drożdżówką. Żyć nie umierać. Kiedyś, kiedy w pobliżu nie było klientów, kucnęłam za budką, żeby zapalić. Do dziś pamiętam, jak sobie pomyślałam: „Ale to życie fajne…”. Podnoszę głowę i widzę twarz babci. Chciałam się zapaść pod ziemię. A ona tylko powiedziała: „Czekam na ciebie z drugiej strony”. Co to był za wstyd! Do dziś ta wtopa śni mi się po nocach.
Nikotynowa trauma spowodowała, że z branży tekstylnej wskoczyłaś w kosmetyczno-chemiczną?
W drogerii dostałam robotę po znajomości, bo jej szefową była koleżanka mojej mamy. Czułam się tam jak w prawdziwym królestwie. „Moje” zaplecze, własny kubek – poważna sprawa. Wszystko, co zarobiłam, wydawałam na kosmetyki. Dla mamy perfumy, dla mnie szampon, dla babci krem…
Jak długo wytrzymałaś w tym sklepie?
Wytrzymałaś?! Tam było super! Wydaje mi się, że spędziłam w nim pół życia. A to były tylko 4 miesiące. Później moja koleżanka, która pracowała w sądzie rejonowym, powiedziała, że zwolniło się miejsce protokolantki w Wydziale Gospodarczym i żebym złożyła swoje CV. No to złożyłam. […]