Piotr Pytlakowski

– Zawdzięczam wam moją książkę…
– Bardzo nam miło. Ale chyba przesadzasz.
– Nie miałbym nigdy śmiałości, żeby wystąpić z ideą pisania powieści z elementami autobiograficznymi. Ale Marta Stremecka z wydawnictwa Czerwone i Czarne rzuciła taki pomysł po lekturze naszej rozmowy w PLAYBOYU sprzed 12 lat.

Czytaj dalej

Marcin Prokop

– Jestem gotowy. Czuję to, bo zaczyna mi się kurczyć grasica albo jakiś inny organ. Objaw stresu przedegzaminacyjnego. Boże, nie dam rady. Będę nie śmieszny. Nie będę miał anegdot…
– Bo wszystkie już nam opowiedziałeś sześć lat temu.
– Właśnie. I teraz się czuję jak zlękniony bohater kreskówki, którego goni potwór. Nie bierzcie tego oczywiście do siebie. Pamiętacie, był taki koleś w Scoobie Doo, chyba Rogers, który zawsze się wszystkiego bał?

Czytaj dalej

Bear Grylls

– Czy jest ktoś, kto nie mówi do ciebie Bear, tylko używa prawdziwego imienia?
– Tylko jedna osoba na świecie. Stryjeczna babcia. Szczególnie kiedy wyraża swoje rozczarowanie moją postawą. A to akurat bardzo częste w jej przypadku. Ogląda mój program w telewizji, kiwa głową i mówi z dezapropatą: „Co sobie myślałeś, robiąc tę głupotę, Edwardzie…”.

Czytaj dalej

Wojciech Mann

– Jak w pana sytuacji zachowałby się teraz Żelazny Karzeł Wasyl (Jedna z kultowych postaci audycji Nie tylko dla orłów – przyp.red.)?
– Spytałby zapewne, czy macie dla niego jakąś żelazną partnerkę. On wciąż poszukuje ludzkich przeżyć, a nie mechanicznych. W końcu jednak i tak by zginął, jak w każdej opowieści.
– Jak wyzionąłby stalowego ducha w obliczu PLAYBOYA?
– Zatarłyby mu się tryby w pewnej części ciała.

Czytaj dalej

Mateusz Borek

– Jak zarobiłeś pierwsze pieniądze?
– Jako konferansjer prowadziłem przegląd teatrów dziecięcych w Żabnie. Miałem 11 lat. Potem mieszałem w garażu farby dla „Śnieżki”. A jeszcze później, już w liceum, pisałem za kasę wypracowania i matury dla innych uczniów. W sumie w swoim życiu napisałem z 60 matur!
– Pamiętasz stawkę?
– Jedna robota równała się wartości jednej butelki wódki. Przez tydzień potrafiłem napisać 7-10 wypracowań, więc kręciłem się obok średniej krajowej (śmiech).
– W międzyczasie zarabiałeś też jako… zawodowy muzyk.
– W wieku 16 lat grałem na skrzypcach w kapeli ludowej Zespołu Pieśni i Tańca „Iglopolanie”.

Czytaj dalej

Adam Wajrak

– Jak zarobiłeś pierwsze pieniądze?
– Pomagałem w remoncie tacie mojej koleżanki. Wynosiłem jakieś dechy. Całą masę. Za wypłatę kupiłem sobie goldeny. Palił je Jacek Kuroń, który był wtedy moim sąsiadem. Nie mogłem wybrać innych.
– Ile miałeś lat?
– Kilkanaście. Chodziłem jeszcze do liceum. Nie pamiętam, do której klasy, chyba trzeciej lub czwartej. Ale za to dobrze pamiętam smak goldenów (śmiech). Kupiłem chyba dwie paczki. Byłem bardzo dumny. Część wypaliłem z kolegami, a resztę z Jackiem, który mnie zawsze częstował. To był pierwszy raz, kiedy mogłem się zrewanżować.
– Czyli rozpalił cię Jacek Kuroń…
– Rozpaliłem się sam. W Norwegii.

Czytaj dalej

Rafał Bryndal

PRZEKRÓJ nr 7, 2013 rok TEKST: Arkadiusz Bartosiak, Łukasz Klinke — Jak zarobiłeś pierwsze pieniądze? U wujka piekarza. Był tak zwanym prywaciarzem, bo prowadził cukier­nię w Gdańsku-Brzeźnie przy ówcze­snej ulicy Karola Marksa. Tuż obok była plaża. Chodziłem w fartuszku między leżakami i sprzedawałem drożdżówki wujka. Czasami ktoś coś ode mnie kupił, ale kolesie, którzy biegali …

Czytaj dalej

Wojciech Mann

PRZEKRÓJ nr 1, 2013 rok TEKST: Arkadiusz Bartosiak, Łukasz Klinke — Jak zarobił pan pierwsze pieniądze? Ojciec był grafikiem i pewnego razu zaprojektował dla Orbisu tabliczki z napisem „Recommended by Orbis”. Takie oznaczenia miały wisieć na ścianach najlepszych polskich hoteli. Byłem jeszcze dzieckiem, ale od razu wykryłem, że w słowie „recommended” były dwa błędy. Zwróciłem …

Czytaj dalej

Włodzimierz Szaranowicz

– Słyszeliśmy, że w młodości wyklejał pan pokój plakatami Giny Lollobrigidy.
– Do dziś uważam, że jest uosobieniem doskonałości. Kobieca, powabna, piękna w każdym calu. Po latach, już jako mąż i ojciec, zostałem z kolei wielkim fanem Cindy Crawford. Któregoś razu byłem w Los Angeles z rodziną. Wypatrzyłem naprawdę rewelacyjny plakat Cindy. Chciałem go kupić. Moja żona oczywiście oniemiała z wrażenia. Pamiętam jej pytanie: „O ile lat w rozwoju zamierzasz się cofnąć?”. Nie kupiłem (śmiech).
– Kogo dzisiaj mógłby pan nam zasugerować na rozkładówkę PLAYBOYA?
– Piękne są nasze siatkarki. Uwielbiam sprinterki. Zawsze wielkie wrażenie robiła na mnie Marie-Jo Perec, francuska sprinterka z Gwadelupy. Ona zresztą miała gdzieś rozbieraną sesję. Fenomenalne czarno-białe zdjęcia. Z kolei dzisiaj startują przepiękne Jamajki. Nie są tak zmaskulinizowane jak pozostałe sprinterki. Kojarzycie panowie Shelly-Ann Fraser, Kerron Stewart i Sherone Simpson? Są z innej planety. Cudowne.

Czytaj dalej

Kamil Durczok

– Jeszcze przed chwilą prowadziłeś „Fakty”, a teraz siedzisz przed nami. Szczerze mówiąc, Anita Werner wyglądała o niebo lepiej w podobnej sytuacji.
– Po pierwsze Anita zawsze wygląda lepiej. Po drugie – jak to piękna kobieta – jest wyraźnie ładniejsza ode mnie. Po trzecie – na mojej twarzy maluje się przebieg. Więc wszystko się zgadza.
– Nam też się zgadza. Tym bardziej, że to ty w przeszłości publicznie wytypowałeś ją na playmate PLAYBOYA. Jej mama wtedy się obraziła. Jak przepraszałeś?
– Korespondencyjnie, bo na osobisty kontakt zabrakło mi śmiałości. Poprosiłem Anitę o przekazanie moich skomplikowanych, ale szczerych wyjaśnień.
– My podpisujemy się pod twoim wyborem.
– Ja również nie zmienię zdania w tej materii.

Czytaj dalej

Martyna Wojciechowska

– Ciekawe, co będziecie chcieli mi udowodnić? Przychodzi na wywiad ze mną dwóch facetów, zupełnie jakby jeden się bał, że nie podoła (śmiech). Poza tym mężczyźni zwykle chcą mi coś udowadniać, zanim o to w ogóle poproszę. Kiedyś znany kierowca rajdowy postanowił mi pokazać, jak super weźmie zakręt na mostek i… dwa razy byliśmy w rowie. A zatem?
– My nie musimy się popisywać.
– I będzie milutko?
– Tego akurat nie obiecujemy.
– Dziwni jacyś jesteście.
– Przynajmniej nie zajadaliśmy w dzieciństwie chińskich gumek do ścierania.
– Nawet ich nie próbowaliście?!

Czytaj dalej

Magda Mołek

– Kim będziecie? Moniką Olejnik?
– Jeśli nam użyczysz tego wspaniałego obuwia na 10-centymetrowym obcasie, to niewykluczone…
– Nie wiem, czy chciałabym zobaczyć, jak wciskacie swoje wąskie stópki w moje buty. Zastanowię się nad tym. Na razie powiedzcie mi, w jakiej roli występuje tu Marcin. Rozumiem, że przyszedłeś dodać mi otuchy.
Meller: Sam nie wiem, czy jestem tu twórcą czy tworzywem. Ustalmy, że będę się po prostu uśmiechał. Pytania zadają Bartosiak i Klinke.

Czytaj dalej

Wojciech Jagielski

– Zaczniemy z grubej rury, a co! Bardzo nas interesują tak zwane reporterki wojenne.
– Kobiet jest naprawdę bardzo dużo w tym zawodzie. Ale to wyjątkowo aseksualne towarzystwo.
– Aż tak brzydkie?
– Nie. W pracy po prostu nie zwraca się na te sprawy uwagi. Jesteśmy wyłącznie reporterami czy fotoreporterami, pozbawionymi płci, a nierzadko i osobowości. Nawet wieczorne spotkania w barze hotelowym są pozbawione flirtu. Gada się o tym, co się widziało w ciągu dnia. Rozmowy są piekielnie powierzchowne. Z drugiej strony, nie uczestniczyłem w wielu stadnych wyjazdach, więc nie mam wielkiego doświadczenia.

Czytaj dalej

Krzysztof Miller

PLAYBOY nr 5, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Robert Laska — Twoja droga zawodowa zaczyna się w momencie, gdy robisz zdjęcia demonstracji studenckich w latach 80. Jak wspominasz ten okres? Połączenie przyjemnego z pożytecznym. Byłem w opozycji szarą myszką, wyposażoną tylko w dobry aparat. W podziemiu nie było problemu ze zrobieniem zdjęcia, …

Czytaj dalej

Hanna Smoktunowicz (Lis)

PLAYBOY nr 12, 2004 rok TEKST: Rafał Sławoń fot. Piotr Porębski — To prawda co piszą, że jesteś ładniejsza od Lisa? Można być ładniejszym od Lisa…? (śmiech). Moja powierzchowność nie jest czymś, co mnie szczególnie pochłania. Wolę, by mniej absorbowała innych. Lis jest rzeczywiście taki straszny jak go malują? Wymaga totalnego profesjonalizmu. Upiera się, że …

Czytaj dalej

Janusz Weiss

PLAYBOY nr 2, 2005 rok TEKST: Łukasz Klinke, Rafał Sławoń fot. Andrzej Georgiew — Przepraszam chłopaki, ale zanim zaczniemy, muszę zamówić kawę, bo senny jestem jakoś… A o której dzisiaj wstałeś? Mam budzik w komórce ustawiony na godzinę 9, ale prawda jest taka i mam to od lat wczesnej młodości: każde wstawanie to dla mnie …

Czytaj dalej

Szymon Majewski

PLAYBOY nr 7, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Marcin Meller, Piotr Szygalski fot. Piotr Małecki — (Przede wszystkim Szymon był głodny. Piekielnie głodny. Opowiadał pochłaniając niewyobrażalne ilości zupy dyniowej i kanapek z serem i ogórkiem. A my słuchaliśmy i nie wierzyliśmy, że ten człowiek jest taki sam prywatnie i służbowo – przed kamerą. Jest sobą …

Czytaj dalej

Porankowicze RMF-u

– Lubicie markowe garnitury?
MARCIN ZIOBRO: Nie bardzo wiemy, co to jest.
TOMASZ OLBRATOWSKI: Ja wiem! Bo moja żona robi w branży. Markowe garnitury to tylko nazwa. Kiedyś oglądaliśmy garnitur Bossa, żona dotknęła, palcami pomacała i mówi: „Materiał z Bielska. Szyty w Bielsku”. Garnitury polskich firm są trzy razy lepsze i trzy razy tańsze.
PRZEMYSŁAW SKOWRON: Nie mam żadnego podejścia do garniturów. Ja i garnitury to jeszcze nienapisany rozdział.
WITOLD LAZAR: A ja i owszem, lubię. Rzadko chodzę, ale jak czasem zakładam, to w pracy od razu pytają: „Co się stało?”

Czytaj dalej

Mateusz Borek i Roman Kołtoń

– Komentujecie coś dzisiaj?
Roman Kołtoń: Mati, cieszę się, że mogę z tobą komentować ten mecz (wybuch śmiechu). Sorry, chłopaki, ale właśnie przypomniała mi się kwestia, którą nagrywaliśmy do gry komputerowej Pro Evolution Soccer 6 (głosy Borka i Kołtonia są odpowiedzią na głos Szpakowskiego w grze EA Sports – przyp. aut.). Ale tak na serio, Mati, jak spędzamy dzień, w którym komentujemy ważny mecz? Po pierwsze czytamy gazety, po drugie redaktor Borek wymienia składy od prawego do lewego, kto usiądzie na ławie, kto na trybunach…
Mateusz Borek: Zapomniałeś o tym, że najpierw jest dobry obiad.
Kołtoń: Dobry obiad – podstawa. Włoska kuchnia.
Borek: Ja się jeszcze lubię wcześniej wyspać.
– Pytanie z kim?
Borek: Eee… tam. Lubię po obiadku dwie godziny kimnąć. Sam.

Czytaj dalej

Rafał Stec

– Wybrałbyś seks z naszą najlepszą playmate czy finał Mistrzostw Europy?
– A kto gra?
– Czy to ma znaczenie?
– No pewnie! Podstawowe. Z jednej strony dajecie playmate, z drugiej – kota w worku. Jak tu się zdecydować? To tak jakbyście powiedzieli: finał Włochy-Hiszpania albo dziewczyna w worku, która nie wiadomo jak wygląda.
– No dobra. Dziewczyna mało, że bez worka, to w ogóle bez niczego, a finał Włochy -Hiszpania.
– W jakich składach? Dajcie pierwsze jedenastki.
– W bramce Buffon, w obronie Maldini…
– I tu was mam. Maldini już dawno nie gra w kadrze. Od razu bym wiedział, że to oszustwo. Strasznie kręcicie. Tej dziewczyny też pewnie w ogóle nie ma. Cała wasza gra jest podłą mistyfikacją.

Czytaj dalej

Robert Makłowicz

PLAYBOY nr 04, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Piotr Szygalski fot. Tomek Bergmann — (Spotkanie z panem Robertem to czysta przyjemność. Rozmawia się z nim doskonale, żeby nie powiedzieć smacznie. Paradoksalnie nic nie zjedliśmy. On palił i popijał kawę, my słuchaliśmy i raczyliśmy się grzanym piwem. Ot, taka typowa krakowska pogawędka) Różne rzeczy czytaliśmy o …

Czytaj dalej

Rafał Bryndal

– Co masz w sobie z Playboya?
– Uwielbiam towarzystwo kobiet. Za to nie lubię imprez męskich w stylu – chodźmy razem na piwo. Nie mam wtedy funu. Siedzę i się nudzę. Jak jest chociaż jedna kobieta w towarzystwie, to faceci od razu się sprężają, chcą zabłysnąć, coś się dzieje. Z facetami można tylko iść na mecz.
– W tej knajpie zawsze spotykamy cię w towarzystwie samych facetów.
– Ale głównie rozmawiamy o kobietach! (śmiech). A jakie tu są kelnerki!
– I nie tylko. Brukowce dorwały cię, jak obłapiałeś tutaj koleżankę Cielecką.
– Dobrze powiedzieliście – koleżankę. Wszyscy kumple mi zazdrościli. Dobrze mi zrobiła ta publikacja. „Cielecka w łapach Brzydala” – jak to wspaniale, perwersyjnie brzmi (śmiech).

Czytaj dalej

Michał Ogórek

– Ile razy miał pan propozycję zagrania w reklamie ogórków?
– Raz, ale nie skorzystałem, bo była mało atrakcyjna (śmiech).
– Słabo pana wycenili?
– Zgłosił się pewien producent spod Łodzi, ale oferta była raczej mglista. Nie doszliśmy do omawiania warunków finansowych. Za to wtedy pomyślałem sobie, że warto by opatentować moje nazwisko i pobierać procent od każdego sprzedawanego w Polsce słoika konserwowych albo korniszonów. To mógłby być naprawdę złoty interes (śmiech).
– Czy sezon ogórkowy to dla pana czas wyjątkowej koniunktury?
– O, tak. Uwielbiam sezon ogórkowy, siłą rzeczy jestem wtedy bardzo popularny. Kiedyś w radiowej Trójce szukaliśmy polskich Ogórków i okazało się, że jest bardzo dużo ludzi o tym nazwisku. Kilkanaście tysięcy. Słuchacze twierdzili, że dzięki audycji lepiej się poczuli, bo do tej pory, delikatnie mówiąc, nie byli dumni ze swojego nazwiska. Więc mam też zasługi w lansowaniu Ogórków (śmiech).

Czytaj dalej

Marcin Wrona

– Jak się czuje Wrona w kraju kaczek?
– (Śmiech). Nie jest dobrze, gdy ta sama opcja ma i rząd, i parlament, i prezydenta. Jednak bez względu na to, co się dzieje w Polsce, staram się w niej czuć dobrze. Poza tym jedynymi politykami pojawiającymi się w naszym programie byli bracia Kaczyńscy i Zbigniew Ziobro. Tak więc powinienem czuć się idealnie. Jak u siebie (śmiech).
– Jak fruwają kaczki, wszyscy dziś widzą, a jak lata Wrona? Kiedy ostatnio dosiadałeś motolotni?
– Wieki temu. Będzie z sześć lat… Prowadziłem wtedy Pod napięciem, ale byłem jeszcze kawalerem. Po ślubie żona powiedziała: Dość. Wystarczają jej ryzykowne sytuacje, które przeżywam w pracy. I ja ją rozumiem. Przejeżdżam za kółkiem tydzień w tydzień tysiąc kilometrów, zajmuję się sprawami, które mogą rozdrażnić Złego… Wystarczy. Ale latanie wspominam z rozrzewnieniem. Nigdy nie zapomnę tych bajkowych wrażeń. Dzisiaj mam spokojne loty w domu.

Czytaj dalej

Grzegorz Miecugow i Tomasz Sianecki

– Jak się robi poważne wywiady?
Sianecki: Oglądam telewizję śniadaniową w TVN, więc wiem (śmiech).
Miecugow: Ja nie oglądam, więc nie wiem.
– Nasz szef z telewizji śniadaniowej kazał nam z redaktorami porozmawiać o współczesnej Polsce na poważnie. Musimy być lojalni wobec szefa… Czy program redaktorów mogliby poprowadzić bracia Kaczyńscy?
Sianecki: Wtedy nikt by nie wiedział, kto akurat prowadzi program. My do siebie podobni nie jesteśmy. Ja mam inne okulary, jestem niższy i gustuję w mniej kolorowych butach.
Miecugow: Panowie Kaczyńscy mają przed sobą o wiele poważniejsze zadania. Muszą zdemontować układ i zbudować zręby. Gdyby oni mieli zastąpić nas, to my musielibyśmy zastąpić ich, a do budowania zrębów się nie nadajemy. Poza tym jako rządzący nie bylibyśmy tak śmieszni.

Czytaj dalej

Tomasz Sekielski i Andrzej Morozowski

PLAYBOY nr 12, 2004 rok TEKST: Łukasz Klinke, Marcin Meller, Piotr Szygalski fot. Tomek Bergmann — (To był zimny, jesienny wieczór. Panowie byli po pracy. Zmęczeni, ale wyluzowani. Siedzieliśmy w ich redakcyjnym pokoiku dwie godziny. Panowie palili jak smoki, więc szybko zrobiła się atmosfera mocno polityczna. Jak wyszliśmy, w siedzibie TVN-u w zasadzie już nikogo …

Czytaj dalej

Marcin Prokop

– Jaki wolisz początek? Na ostro, czy kulturalnie?
– Będziemy się bić? (śmiech) Może być na ostro. Podważcie moje dobre samopoczucie.
– Dlaczego w programie „Motoszoł” usadzili cię w takim fotelu, że wyglądałeś jak ciota?
– Dorota Wellman twierdzi, że wyglądam tam, jakbym siedział na kiblu, więc mamy już dwie interpretacje. Fotel odziedziczyłem po Martynie Wojciechowskiej – może dlatego wyglądam w nim jak ciota, bo był „krojony“ pod kobietę. Scenografia częściowo pochodziła z jej programu „Automaniak” i bez dwóch zdań była najgorszą częścią „Motoszoł”. Zresztą w ogóle przedmioty używane w programie wzięły się z wielu byłych programów TVN-u. To taki recykling a la Frankenstein. Fotel ograniczał moje ruchy i był cholernie niewygodny.
– Niewygodnie to mają przede wszystkim operatorzy, którzy cię filmują.
– Niedawno dowiedziałem się, że dobór operatorów w moich programach często nie jest uzależniony od ich stażu, tylko od wzrostu. Ci najwyżsi mają zresztą zwykle najmniejsze doświadczenie. Mniejsi filmują mnie tak, że wyglądam monumentalnie jak Piotr Kraśko w „Wiadomościach“, czyli jestem Statuą Wolności z wyeksponowanymi dziurkami w nosie i policzkami chomika.

Czytaj dalej

Anita Werner

– Dosłownie przed chwilą widzieliśmy cię w telewizorze. Teraz siedzisz przed nami i wyglądasz zupełnie tak samo…
– A czego się spodziewaliście? Że kiedy kończę program, to czochram włosy i wkładam podarte dżinsy?
– A do tego jeszcze nabitą ćwiekami ramoneskę.
– Gdybym miała więcej czasu, przebrałabym się w dżinsy. Z reguły po programie idę do garderoby i zrzucam służbowe ubranie.
– Mieliśmy powoli zmierzać w tym kierunku, ale skoro sama nalegasz, zapytamy od razu wprost…
– Jeżeli zamierzacie mnie zapytać o sesję do PLAYBOYA, to lepiej ugryźcie się w język – jak na razie robicie dobre pierwsze wrażenie (śmiech).

Czytaj dalej

Szymon Majewski

– Mamy nadzieję, że życzenia na 40. urodziny składamy ci jako pierwsi…
– O Jezu, bardzo mi miło. Dziękuję. Wiecie, że coraz mocniej to do mnie dociera? Facet od mniej więcej 37. roku życia zaczyna żyć w cieniu czterdziestki. Kiedyś jakiś koleś – stylista, w związku z tym gej…
– Czyli w normie.
– No niby tak. Ale są wyjątki. „Blaszka”, który daje mi ciuchy do programu („Szymon Majewski Show” – przyp. aut.) gejem nie jest. A tamten podszedł do mnie i zwrócił mi uwagę, że za często mówię w telewizji o wieku. Że ciągle robię odniesienia do swojej starości. Powiedział: „Nie musisz podkreślać, że nie jesteś już młodzieńczy”. Może rzeczywiście coś w tym jest. Dlatego, korzystając z przerwy w kręceniu programu, zrobiłem sobie akcję pod hasłem „zdrowie”.
– Jakie wieści?
– Byłem dzisiaj na pielgrzymce zdrowotnej, od okulisty po wszelkich innych możliwych lekarzy. Po wszystkim zadzwoniłem do żony i powiedziałem, że wyszedłem dziś z domu jako młody chłopak, a wracam jako stary mężczyzna, staruszek. Czego się dowiedziałem? Na przykład, że mam za małe oko. Nie rozwinęło się wystarczająco. Dzięki temu widzę dalej niż inni, ale mogę mieć problemy z czytaniem. Od okulisty trafiłem do ortopedy, który stwierdził, że mam o 9 milimetrów za krótką nogę (śmiech). Oprócz tego jestem zgięty w prawo, a jeden mięsień na plecach nienaturalnie się wydłuża. Wychodzi na to, że mam za małe oko, za małą nogę i za małą jedną rękę. Do cholery, co jeszcze?

Czytaj dalej

Piotr Pytlakowski

– Co pana łączy z Aleksandrem Kwaśniewskim?
– (Śmiech)
– Ponoć pan też nie ma magisterium.
– A, to o to chodzi. Rzeczywiście mam dyplom ukończenia wyższej uczelni, ale nie mam magisterium. To wymagałoby dodatkowej fatygi, a nie bardzo mi się chciało. Jestem politologiem. Skończyłem zaoczne zawodowe studium nauk politycznych dla dziennikarzy przy Instytucie Dziennikarstwa UW.
– W roku 1982 nie mógł pan jednak podjąć pracy jako dziennikarz. Co pan robił?
– W tym czasie byłem kaowcem na Chomiczówce. Głównie zajmowałem się żoliborską ligą szóstek piłkarskich. Najciekawsze rzeczy jednak robiłem przed studiami w latach 70.

Czytaj dalej

Adam Wajrak

– Która ze znanych kobiet przypomina ci żubra?
– Taką żubrzą grzywkę ma Danuta Chojarska. Ale ponieważ pałam wielką miłością do żubrów i bardzo je szanuję, nie chciałbym porównywać ich do pani Danuty.
– A czy widzisz podobieństwa między sarną a jakąś damą?
– Nie znam żadnej damy, która ma tak owłosione nóżki (śmiech). Nie lubię ponadto łzawych, zamglonych oczu w stylu „ojej, co się stało?”. Gdybym miał przebywać z kobietą-sarną, prawdopodobnie zatłukłbym ją i zakopał w ogródku. Sarnie spojrzenia doprowadzają mnie do szału, więc nie mogę odpowiedzieć na wasze pytanie.
– W takim razie powiedz, jaką samiczkę poleciłbyś na naszą rozkładówkę?
– Sóweczkę. Bo jest strasznie mała, sympatyczna i figlarna. Potrafi się – jak wszystkie sowy – cudownie zapatrzyć i przyblokować. Poza tym ma… duże oczy, a w nich w przeciwieństwie do takiej sarny dziki błysk, tak jak wasze niektóre modelki. Oczy to 1/3 jej czaszki. Sóweczka to ptak na szybką akcję (śmiech).

Czytaj dalej

Beata Pawlikowska

– Jak wygląda życie seksualne dzikich?
– Indianin spotyka się z Indianką w wiadomym celu, ale często nie mogą się nawet całować. Niektóre plemiona w ogóle nie znają takiej czynności. A nawet gdyby, to i tak nic by z tego nie wyszło. Kobiety często noszą dziwne wystające ozdoby, na przykład patyki, które skutecznie uniemożliwiają całowanie. Facet musiałby mieć dziurki w policzkach (śmiech).
– Czym jeszcze różni się indiański seks od naszego?
– Nie wiem. Musiałabym mieć równie bogate doświadczenia z życiem seksualnym tam i tu, żeby zajmować stanowisko w tej sprawie.
– Po której stronie oceanu masz braki?
– Oczywiście po tamtej! Co prawda z Indianami zdarzało mi się spotykać także romantycznie, ale te ich zaloty nie bardzo do mnie trafiały. Pamiętam, jak nad Orinoko jeden chłopak wyjątkowo sobie mnie upodobał i przyczajał się na mnie w dżungli, żeby nagle wyskoczyć i zabierać się do całowania.

Czytaj dalej

Kuba Wojewódzki

-Jakie miałeś kompleksy w dzieciństwie?
– Kurwa, jesteście z „Cosmopolitana”? Panowie, naprawdę chcecie się bawić w takie rzeczy?
– Jak najbardziej.
– Spotykacie się z facetem, który cały swój bezczelny wizerunek buduje na świetnym narcystycznym samopoczuciu. I wy chcecie teraz naciągnąć mnie na rozmowę o kompleksach? Mogę wam tylko powiedzieć, że jak byłem w pierwszej klasie podstawówki, to tak się bałem podnieść rękę i poprosić o szansę skorzystania z toalety, że mocz oddałem pod siebie. Od razu zaznaczam, że jeszcze wtedy nie miałem problemów z prostatą. Ale o czym my w ogóle mówimy? To może być fatalna rozmowa, panowie. Bo ja jestem kolekcjonerem wyzwań, rzeczy, które się wydarzą i nie przywiązuję wagi do spraw, które minęły. Mam słabą pamięć. Pamiętam tylko, że jak babcia zapytała mnie, kim chciałbym być, odparowałem, że hitlerowcem. To wyznanie było dla niej gorsze niż okupacja. Stąd dziś mój sentyment do Tuska. Przez tego dziadka.

Czytaj dalej

Kazimiera Szczuka

– Minęło już trochę czasu. Za co wylałaś mi wtedy w Le Madame piwo na twarz?
– Za to, że nabijałeś się publicznie z feministek, opowiadając, że nudne z nas babsztyle, cenzorki męskich przyjemności itd. Czy nie było takiego dżingla w Tok FM, w którym mówiłeś, że Szczuka ci coś obetnie?
– Mówiłem, że łatwiej zadrzeć z moherowymi beretami niż z feministkami.
– Jeżeli tacy faceci jak ty – inteligentni czy wywodzący się z inteligencji, a żyjący w światku mediów, kolorowej prasy i reklamy, stawiają myślenie feministyczne po wrogiej stronie barykady, to ja czegoś tu nie rozumiem. Czy to ma znaczyć, że po jednej stronie jest warstwa postępowa, która dąży do tego, żeby w Polsce wykształciła się klasa średnia, a po drugiej stronie moherowe berety i feministki? Troską ludzi światłych i świadomych powinno być myślenie wspierające mniejszości seksualne, prawa kobiet, ekologię. Jeżeli mamy być wrogami, jak zaczęliście z kolegami głosić, to znaczy, że w Polsce istnieją tylko dwie drogi myślenia – jedna to kruchta, a druga burdel. To dość przerażające.
– Ja mogę odbić piłeczkę: to wy wcześniej cytowałyście, że kobieta trzymająca w domu PLAYBOYA, to jak Żyd trzymający Mein Kampf.

Czytaj dalej

Bronisław Wildstein

– Ile razy wyrzucali cię z pracy?
– Dużo. Nie pamiętam. Musiałbym policzyć. Raz, dwa, trzy… (liczy na palcach), …siedem, osiem, …dziesięć. Coś koło tego. Zdążyłem się przyzwyczaić. Nawet żona zwracała mi w żartach uwagę, że zaczynam przesadzać, bo cztery lata w jednej redakcji („Rzeczpospolitej” – przyp. red.), to zdecydowanie nie w moim stylu. I wykrakała (śmiech).
– A pamiętasz, kiedy wyrzucili cię pierwszy raz?
– Tak. W ’76 roku wylali mnie z liceum plastycznego.
– Za co?
– Za to samo, za co zawsze w PRL. Za działalność polityczną…

Czytaj dalej

Jerzy Owsiak

– Zaczniemy klasycznie: twoje typy na naszą rozkładówkę…
– O rany! Aleście mnie zaskoczyli.
– Nie spodziewałeś się?
– Zupełnie. Ale powiem wam, że kiedy montujemy materiały z Przystanku Woodstock, to za każdym razem szczęki nam opadają, bo przyjeżdżają tam dziewczyny tak piękne, że mowę odbiera. Rozkładówka u was mogłaby być fajną propozycją dla nich.
– Jesteśmy za! Organizujemy sesję w przyszłym roku?
– Dlaczego nie? Błoto jest bardzo fotogeniczne, bo wyciąga seks. Poza tym zwróćcie uwagę, jak młodzież się zmieniła. Jacy oni dzisiaj są ładni. Porównując koncertową społeczność jarocińską i tę dzisiejszą – przystankową, widać kolosalną zmianę. Jarocin to znoszone trampki, spodnie przeróbki, wreszcie, cholera, zaniedbania zdrowotne – choćby brak opieki stomatologicznej. Nie ma co się oszukiwać. Tak było.

Czytaj dalej