Krzysztof Pieczyński

– Kiedyś powiedział pan, że nie kręcą pana aktorki. Czy coś się zmieniło?
– Ostatnio mnie zakręciło. Pracowałem z przepiękną aktorką – Katy. Może to banalne, ale powiedziałem innym aktorom, jaka jest piękna. Jak to usłyszeli, to huzia na mnie! Stwierdzili, że takimi słowami ją pomniejszam. Nie wiedziałem, że aktorzy z Europy Zachodniej są tak poprawni politycznie i że piękno może pomniejszać.
– Może nie wiedzieli, że potrafi pan być szczery.
– Co innego być szczerym, a co innego narzucać się ze szczerością, czyli mówić, co ślina na język przyniesie. Wolę być szczery w takim sensie, w jakim Clint Eastwood robi swoje filmy, na poziomie człowieczeństwa, na którym niczego nie udaje. Dlatego w swoich filmach tak bardzo zbliża się do tego, co decyduje o jakości ludzkiego życia. A światłem, które do takich efektów prowadzi, jest szczerość.
– Czy PLAYBOY ma jakiś wpływ na jakość życia?
– Na pewno. PLAYBOY kojarzy mi się przede wszystkim z wolnością wyboru.

Czytaj dalej