Robert Lewandowski

– Jak wyglądało twoje pierwsze boisko?
– To właściwie było podwórko przed moim domem w Lesznie. Drzewa były słupkami. Poprzeczek brak. Jak piłka poleciała nad ogrodzeniem, to wiadomo, że gola nie było. Jak uderzyła w siatkę, to bramka. Graliśmy tam z sąsiadem całymi dniami aż do zmroku.
– I nie chciałeś być, jak mama, siatkarzem?
– Miałem predyspozycje, ale nie miałem wzrostu. Przy 185 centymetrach mogłem co najwyżej grać na pozycji libero. Dobrze radziłem sobie też w kosza i piłkę ręczną. Dzięki ojcu trenowałem również judo. Tata był kiedyś zawodnikiem, a potem pierwszym trenerem Pawła Nastuli. Doskonale wiedział, jak dużo zdrowia i poświęceń ten sport kosztuje i nie namawiał mnie do bycia dżudoką. Za dużo gwałtownego zrzucania wagi przed zawodami, za dużo stresów. A ja tak naprawdę od samego początku kochałem tylko piłkę.

Czytaj dalej